Ten deweloper oświadcza, że Twoje dane: Dane nie są sprzedawane osobom trzecim (z wyjątkiem uzasadnionych przypadków) nie są używane ani przesyłane w celach niezwiązanych z podstawową funkcją produktu, nie są używane ani przesyłane w celu ustalenia zdolności kredytowej lub udzielania pożyczek.
The Polish Ministry of Justice maintains a database of sworn translators in Poland. It is available at
Hasło do krzyżówki „ten, kto prześladuje” w słowniku szaradzisty. W naszym leksykonie krzyżówkowym dla wyrażenia ten, kto prześladuje znajduje się tylko 1 definicja do krzyżówki. Definicje te podzielone zostały na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne definicje pasujące do hasła „ ten, kto prześladuje ” lub potrafisz
Hasło do krzyżówki „ten, kto uiszcza opłaty” w leksykonie szaradzisty. W naszym internetowym leksykonie definicji krzyżówkowych dla wyrażenia ten, kto uiszcza opłaty znajduje się tylko 1 definicja do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową.
ktoś (rzeczownik). Odmiana rzeczownik przez przypadki. Mianownik (kto? co?): ktosiu. Dopełniacz (kogo? czego?): ktoś. Celownik (komu? czemu?): ktosia. Biernik
Hasło krzyżówkowe „ten, kto unifikuje, jednoczy” w słowniku szaradzisty. W naszym internetowym leksykonie krzyżówkowym dla wyrażenia ten, kto unifikuje, jednoczy znajduje się tylko 1 definicja do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową.
1PsScYh.
AUSTRIA, GDZIEŚ W ALPACH... Usiadł pod drzewem zmęczony wędrówką. Ręka znów zaczęła Go boleć. Od trzech dni chodził po górach. Wychodził rano, wracał wieczorem... Starał się nie myśleć. Źle mu to wychodziło. Zastanawiał się tylko nad jednym. Nie nad tym, czy Jego przyjaciel jest szczęśliwy, nie nad tym, czy Jego przyjaciel będzie cierpiał i nie nad tym, czy dobrze zrobił wyjeżdżając ale nad tym dlaczego 4 dni temu nie powiedział przyjacielowi "nie"... Przecież nic nie czuł do tej dziewczyny... Wyciągnął z kieszeni telefon. Po czterech dniach bez kontaktu ze światem musiał w końcu go włączyć. Kilka nieodebranych połączeń od kolegów. Ani jednego od Thomasa. I jeden nieodczytany sms... Przez chwilę wpatrywał się w ekran po czym odczytał wiadomość... "Napiszę tylko raz. Jak włączysz telefon to zadzwoń, bo nadal czekam na Twoje przeprosiny i wyjaśnienia, a nie mam za wiele czasu jak wiesz. Poza tym Thomas coś kręci a ja tego strasznie nie lubię więc to też mi wyjaśnisz. Strasznie nudno nie być poirytowaną Twoim zachowaniem Schlierenzauer więc wracaj szybko. Al." Uśmiechnął się do ekranu i spojrzał na szczyty gór... AUSTRIA, INNSBRUCK, WILLA SPORTOWA... Siedzieli na kanapach śmiejąc się w najlepsze. "American Pie" w środku dnia z grupą walniętych skoczków to nie był dobry pomysł. Zdecydowanie. - To może ja dołożę popcornu. - zaproponowała i poszła do kuchni. Blondyn podążył zaraz za Nią. - Thomas... Od kilku dni chodzisz za mną jak cień. Mam Cię oskarżyć o prześladowanie? - zapytała wesoło. - Aż tak przeszkadza Ci moje towarzystwo? - zapytał obejmując Ją czule i całując w szyję. Zaśmiała się. - Nie podziękowałam Ci za wczorajszy wieczór... - powiedziała odwracając się w Jego stronę. - To tylko kino i kolacja. No i moje wspaniałe towarzystwo... - powiedział dumnie. - O hoho jakiś Ty skromny - zaśmiała się ponownie. - Lubię kiedy jesteś w takim dobrym humorze - powiedział całując Ją. Usłyszeli kroki i od razu odsunęli się od siebie. - Thomas miałeś jakieś wiadomości od Gregora? - zapytał Michael. - Nie. - odpowiedział krótko. - Dziwne. - stwierdził Michi. Cała trójka usłyszała dźwięk dzwonka. - To mój... - powiedziała zdziwiona. Zazwyczaj nikt do Niej nie dzwonił. Praktycznie rzecz biorąc nie miała po co mieć telefonu. Anna kontaktowała się z Nią przez Skype. Dopiero po poznaniu chłopaków zaczęła nosić telefon przy sobie. Ale teraz wszyscy byli tutaj. Prawie wszyscy... - O wilku mowa... - powiedziała i odebrała telefon. - Schlierenzauer! Jednak żyjesz? A już myślałam że będę miała spokój. - zaśmiała się. Blondyn przyglądał Jej się uważnie. Denerwowało Ją to. - Thomas wie, że ze mną rozmawiasz? - usłyszała w słuchawce. Zmarszczyła brwi. - Tak. - odpowiedziała. Westchnienie po drugiej stronie dało Jej znak, że jest coś o czym nie wie, a powinna. Spoważniała i poszła do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. - Dobra, mów co jest grane. - powiedziała. - Nic. Pisałaś, że tęsknisz za moim seksownym głosem więc dzwonię. - usłyszała tym razem. - Gregor! - Już nie Schlieri? Dostałem awans? - zapytał. Nie odezwała się. Przez chwilę żadne z Nich się nie odzywało. - Co u Was? - zapytał spokojniej. - Po staremu. Jak w psychiatryku. - A Ty i Thomas? Wszystko gra? - Nie wiem. Coś przede mną ukrywa. - odpowiedziała. - Czemu wyjechałeś? - tym razem to Ona zapytała. - Musiałem sobie przemyśleć parę spraw. - Musiałeś? - Chciałem. - poprawił się. Znów cisza. - Przepraszam... - zaczął. - Nie powinienem mówić Jej takich rzeczy. To wszystko trochę wymknęło mi się spod kontroli. - Wiem. - przerwała mu. - Zapomnijmy o tym incydencie ok? Mam za mało czasu żeby się przejmować pierdołami. - Na pewno? - zapytał. - Jasne. Wracaj mnie trochę podenerwować Schlieri. - powiedziała podkreślając ostatnie słowo. - Nadal wolę jak mówisz do mnie Gregor. - powiedział i oboje się zaśmiali. Znów zapadła cisza. - Ty wiesz dlaczego Thomas zachowuje się tak dziwnie, prawda? - Wiem. - I nie powiesz mi tego, mam rację? - Punkt dla Ciebie mała. - wywróciła oczami. - To kiedy mogę się spodziewać Twojego powrotu? - Za tydzień. - Za tydzień... Dostałeś jakiś limit ile możesz być w domu? - zaśmiała się. - Powiedzmy. - stwierdził. Oświeciło Ją. - Czekaj... Thomas kazał Ci wyjechać na te dwa tygodnie?! - Nie, skąd Ci to... - nie zdążył dokończyć, bo przerwała połączenie. Musiała się uspokoić. Ale było Jej trudno. To co zrobił blondyn przekraczało ludzkie granice. Nie wiedziała jedynie po co to zrobił. Po co pozbywał się najlepszego przyjaciela na ten czas. I tego musiała się dowiedzieć... Zeszła spokojnie na dół. - I co? - zapytał Stefan. - Gregor wraca za tydzień. - powiedziała spokojnie. - Nic mu nie jest, zrzędzi jak zawsze. - dodała wywracając oczami. - Thomas możesz zerknąć na mojego laptopa? Mam problem z ekranem. - powiedziała. - Jasne. - z chęcią poszedł za Nią do Jej pokoju. Już chciał Ją objąć kiedy odsunęła się od Niego i spojrzała mu w oczy. - Coś nie tak? - zapytał. - Wszystko jest nie tak. - odparła. - Możesz mi wyjaśnić dlaczego kazałeś Schlieremu wyjechać? - zapytała zła. Westchnął. - Wygadał się tak? Tak właśnie można na Niego liczyć. - stwierdził. - To miały być Nasze 2 tygodnie. Tylko Nasze. A On wiecznie pojawiał się na horyzoncie. - Kazałeś swojemu najlepszemu przyjacielowi wyjechać bo byłeś zazdrosny?! - Ten mój najlepszy przyjaciel jak Go nazwałaś ciągle wtykał nos w nieswoje sprawy! - Bo się o Ciebie martwił! - Właśnie widzę jak się martwi, robi wszystko żeby mnie pogrążyć! Żebyś tylko przerwała to co jest między nami! Nie widzisz tego?! - Nie traktuj mnie jak zabawkę, którą ktoś chce Ci zabrać! - Wcale tego nie robię! Ten mój przyjaciel czeka tylko aż popełnię jakiś błąd! - Co Ty w ogóle mówisz?! Ten Twój przyjaciel zaprzeczył kiedy Go zapytałam czy Ty kazałeś mu wyjechać! - krzyknęła. TYMCZASEM W SALONIE... - Jakoś cicho się zrobiło. - zauważył Manu. - Myślicie, że Go zabiła? - spytał Stefan. Znów oberwał poduszkami. - Nie wygląda to dobrze... - Co masz na myśli Michi? - zapytał Andi. - Wiedziałem, że prędzej czy później się pokłócą. Thomas ostatnio robi rzeczy, których nie powinien. - A jaśniej? - zapytał Die-die. - Thomas i Alicja spotykają się ze sobą. Myślą, że nikt o tym nie wie. - Ale Ty Wolfi przecież widzisz wszystko. - skomentował Manu. - Wystarczy jak w nocy przejdziecie się korytarzem w pobliżu pokoju Thomasa. Sami usłyszycie. - powiedział. - Thomas jest strasznie zazdrosny o Gregora. - Czemu? Przecież Greg i Alicja raczej za sobą nie przepadają. - stwierdził Stefan. - Kto się czubi ten się lubi. Poza tym dzisiaj zadzwonił do Niej, nie do Nas. - Bo chciał Ją pewnie przeprosić za Sandrę. - stwierdził Michi. - Ślepcy... kiedy przejrzycie na oczy? POKÓJ NA GÓRZE... Usiadł obok Niej na łóżku. Chwycił za dłoń. - Tak bardzo mi na Tobie zależy... - zaczął. - Być może aż za bardzo. - powiedziała i spojrzała na Niego. - Zmusiłeś swojego najlepszego przyjaciela, żeby wyjechał z miasta... - powiedziała spokojnie. - Tak nie miało się nigdy stać. Nie miałeś spieprzyć swoich najlepszych relacji z mojego powodu. - kontynuowała. - To zaszło stanowczo za daleko Thomas. - Co masz na myśli? - zapytał z niepokojem. - Nie mogę pozwolić żebyś rozwalał sobie życie z mojego powodu. - Alicja... Ja chcę tylko żebyś zobaczyła we mnie kogoś z kim mogłabyś... - Z kim mogłabym co? - zapytała. - Ja już nic nie mogę. Nie mam takiego prawa. - Nie mów tak... - I nie miałam takiego prawa godząc się na ten układ. - kontynuowała. - Nie rób tego, proszę... - Przykro mi Thomas... - zbliżyła się do Niego i złożyła na Jego ustach delikatny pocałunek. - To był najlepszy tydzień w moim życiu. I nie żałuję żadnej chwili spędzonej z Tobą ale... To koniec. - szepnęła. - Błagam przemyśl to sobie jeszcze wszystko na spokojnie... - powiedział cicho. - Proszę, puść moją rękę... - powiedziała odwracając wzrok. Zamilkł. W tym momencie wiedział już, że stracił Ją na zawsze. Wstał i skierował się w stronę drzwi. - Thomas... - zatrzymał się. - Nie chcę mieć w Tobie wroga. Nadal uważam Cię za przyjaciela...- powiedziała. Pokręcił tylko głową i wyszedł. Serce bolało Ją niezmiernie. Ale powinna była to zrobić już dawno. W ogóle nie powinna była się zgadzać na ten układ. Wiedziała, że ktoś na tym ucierpi. Nigdy nie chciała żeby cierpiał akurat On. Miał być Jej przyjacielem a teraz... Za pewne Ją znienawidził. Z tej sytuacji zostało tylko jedno wyjście... FULPMES... Stał przy grillu popychając co chwilę młodszego brata. - Stary jestem silniejszy chcesz żebym Ci złamał zdrowa rękę? - zapytał. - Wtedy będziesz musiał mnie karmić, przebierać i podcierać mi tyłek Lucas. - powiedział szczerząc się szatyn. - Jaki Ty głupi jesteś. - Obaj jesteście durni - odezwała się Gloria. - Ho ho ho jaka mądra się odezwała. - stwierdził młodszy. - IQ moje i Grega sięga razem prawie 300 - O to tak samo ja IQ pięciu idiotów. - zauważyła. Szatyn tylko wywrócił oczami. "I jak żyjąc w takiej rodzinie nie być złośliwym? Przecież to jest zapisane w genach." - pomyślał. Poczuł wibracje telefonu. Zerknął na wyświetlacz. SMS. Widząc nadawcę natychmiast odczytał... "Miałeś rację. Ten układ to nie był dobry pomysł. Musisz wrócić i pomóc Thomasowi przez to przejść, a ja muszę się odsunąć w cień. Za dużo narozrabiałam. Mimo wszystko, fanie było móc Cię poznać Schlierenzauer. Al." Wpatrywał się w ekran nie wiedząc o co chodzi. - Gloria Ty jesteś kobietą, prawda? - zapytał podchodząc do siostry. Spojrzała na Niego jak na idiotę. - Mam Ci cycki pokazać? - zapytała z ironią. Wywrócił oczami. - Co chcesz? - Co znaczy jak dziewczyna pisze, że "musi się odsunąć w cień i że miło było mnie poznać?" - To ta co z Wami mieszka? - zapytała. - To istotne? - Jeżeli to Ona to jutro będzie już w Polsce. - wyjaśniła wzruszając ramionami... "I nagle nie wiesz co robić..." ********************************************************************************** Hej hej :D Cieszą mnie Wasze opinie. I to jeszcze jak :D W tym rozdziale jak same pewnie zauważyłyście Alicja wyciąga konsekwencje i być może zachowuje się lekko mówiąc jak zimna suka ale czy aby na pewno nie ma takiego prawa? Od razu mogę Was zapewnić, że w kolejnych rozdziałach będzie się działo! Oj będzie! :P Więc zachęcam: czytajcie, analizujcie i komentujcie! ;) Buziole:* Rozdział dedykowany Klaudii Mrau żeby nie zrzędziła tylko uwierzyła we własne opowiadanie i pisała dalej ;)
Ostatnio na portalu trafiłam na wywiad z jedną z wybitnych tłumaczek literatury francuskiej, zmarłą w ubiegłym roku p. Joanną Guze, która znana jest polskim czytelnikom przede wszystkim jako tłumaczka dzieł Aleksandra Dumasa i Alberta Camusa. I to właśnie ją Camus osobiście poprosił, żeby tłumaczyła jego dzieła na język polski. Poniżej zamieszczam fragment wywiadu, który z p. Guze przeprowadził Jacek Szczerba. Język gładki jest najtrudniejszy Tłumaczenie to jest wejście w czyjąś duszę. Pierwsze, co ma tłumacz zrobić, to nie zafałszować pisarza. Tłumaczenie Dumasa to była przyjemność. „Trzej muszkieterowie” to jedyna książka, która mi przyszła lekko. Nie odważyłam się na Flauberta. To jest doskonałość nie do przebicia – mówi wybitna tłumaczka Joanna Guze (…) Jacek Szczerba: Jak to się stało, że została pani tłumaczką? Joanna Guze: Zawsze interesowałam się literaturą. Przypuszczam, że przekłady zajęły mnie dlatego, że nie miałam dość odwagi, żeby zacząć pisać. Wydawało mi się, że tłumaczyć będzie łatwiej. Pisać byle czego nie chciałam, a młoda osoba, żeby pisać coś naprawdę porządnego, musi być bardzo utalentowana. Nauczyłam się tłumaczyć na Boyu-Żeleńskim. Czytałem całe stronice jego tłumaczeń z różnych epok – od XV do XIX wieku. To, co zrobił Boy, nie ma odpowiednika w świecie. On stworzył francuską literaturę dla Polski. W sposób doskonały. Od Boya nauczyłam się rzeczy zasadniczej, z której z początku nie śmiałam korzystać: swobody. Nauczyłam się, że dosłowność jest śmiercią każdego tłumaczenia, a nawet każdego tekstu. Nie mogę przecież opisać tej firanki dokładnie taką, jaką ona jest. Mogę ją tylko opisać w przybliżeniu. Każdy pisarz chce pokazać jądro rzeczy. Flaubert szukał go nie w dosłowności, tylko w przenośni. To nieprawda, że Dostojewski jest dosłowny, mimo że on opisuje w sposób dosłowny, np. że jakaś pani, rozmawiając z młodym człowiekiem, pyta go o najbanalniejsze rzeczy i on odpowiada jej najbanalniejszym językiem. Chodzi o to, że Dostojewski opisuje jakby skórkę, przez którą my widzimy coś, co jest pod spodem. Gombrowicz nie jest dosłowny ani przez sekundę. Po pierwsze, gwiżdże na to, po drugie, potwornie pracuje, żeby nie być dosłownym. Wychodzi ze skóry, żeby było inaczej. Czy porównywała pani tłumaczenia Boya z oryginałami? – Nigdy, tylko zdarzało mi się wiedzieć, jak to brzmi po francusku. On tłumaczył wielkich pisarzy z największą swobodą, bez cienia dosłowności. Ale to jednocześnie było dosłowne, tzn. w jego tłumaczeniach nigdy nie ma niczego, co by wychodziło poza intencje autora. Odkryłam kiedyś, że jeśli on nie może zmieścić dwóch przymiotników w zdaniu na górnej połowie stronicy, to daje je w dolnej połowie przy innym zdaniu. Żeby zachować rytm, którego chciał pisarz. Trochę inaczej, ale jednak zachować. Rytm pisarza, który chciał określić coś dwoma przymiotnikami. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Zatem Boy miał łatwość tłumaczenia? – Tak przypuszczam. Choć ludzie, którzy go znali, mówią, że był nieustannie zajęty. To był na pewien sposób człowiek genialny. Jeśli ktoś tłumaczy pisarzy filozoficznych, a jednocześnie jest zdolny do pisania cudownych wierszowanych fraszek, to to jest kombinacja nie do pojęcia. Proszę tylko posłuchać: – Kto poznał panią Stefanią/ten wolał od innych pań ją. Pani studiowała filozofię i historię sztuki, co wskazuje na inne zainteresowania niż tłumaczenia. – Byłam we Lwowie słuchaczką wykładów Romana Ingardena. Moim drugim profesorem, czarującym, opowiadającym żarciki, był Ajdukiewicz. Inni też byli świetni. Zwłaszcza piękna Karolina Lanckorońska. Miała w Wiedniu własne muzeum. W skutek tego jej stosunek do sztuki był wyjątkowy. To była absolutna bezinteresowność. Potrzebowała sztuki wyłącznie do odczuwania szczęścia. Gdy w czasie wojny trafiła do obozu, pół Europy próbowało ją ratować. Ale ona nie przystawała na żadne warunki, poza tymi, które sama stawiała. Raz powiedziała, że wyjdzie, jak razem z nią wyjdzie 50 Żydówek. Ale wtedy Niemcy jej odmówili. To nie wyszła. Wyszła dopiero wówczas, gdy mogła ocalić 299 Francuzek, które były w obozie królikami doświadczalnymi. Miałam bardzo dobrą szkołę, ale nie mogłam jej skończyć, bo pewnego pięknego dnia wszystko się zawaliło. Po wejściu Rosjan Uniwersytet Jana Kazimierza zmienił się w żałosny Uniwersytet Iwana Franko. Dwa lata spędziłam w pierwszym, dwa lata w drugim, a studia skończyłam aż w Taszkiencie. W Rosji byłam trzy lata, wróciłam z armią Berlinga. Przez rok mieszkałam w Krakowie. Zajmowałam się kulturą w zarządzie miasta. Na Uniwersytecie Warszawskim uznano mój dyplom – raczej ten z historii sztuki, bo trudno było podejrzewać kogoś o studiowanie filozofii w Taszkiencie. Wtedy już sama chciałam tłumaczyć. Ktoś mnie polecił jakiemuś wydawnictwu. Dopiero znacznie później napisałam kilka książek o sztuce. Kim właściwie jest tłumacz? Kimś, kto daje własną wersję cudzego utworu? A może kimś, kto tylko poszukuje polskiego ekwiwalentu zdań w obcym języku? – Tłumaczenie to jest wejście w czyjąś duszę. Pierwsze, co ma tłumacz zrobić, to nie zafałszować pisarza. Postarać się, żeby przekład był jak najbardziej zbliżony do oryginału. Tak jak to zrobił Tuwim z Puszkinem:”Buria mgłoju niebo krojet, wichry snieżnyje krutja, to kak dikij zwier zawojet, to zapłacziet kak dietia” – co po polsku idzie: – „Burza mgłami niebo kryje, wichru śnieżne kłęby gna, to jak dziki zwierz zawyje, to jak małe dziecię łka”. Dalszą część wywiadu znajdziecie na stronie:
Russia is waging a disgraceful war on Ukraine. Stand With Ukraine! Submitted by Azalia on Wed, 27/04/2016 - 19:06 Idiom: Kto się tłumaczy, ten się oskarża. Language: Polish Idiomatic translations / equivalents: English, Italian, Latin, Spanish, Turkish Idiom submitted by: Azalia Idiomatic translations of "Kto się tłumaczy, ten się..."EnglishHe who excuses himself, accuses himselfLatinExcusatio non petita, accusatio manifestaSpanishquien se excusa, se acusaTurkishkendinin hem avukati hem savcisi olmak
Wiadomości Czy na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym pacjenci przywiezieni przez karetkę mają pierwszeństwo? To temat, który na SOR-ze budzi kontrowersje niemal każdego dnia. Zarówno dyspozytorzy medyczni pogotowia ratunkowego, jak i personel Szpitalnego Oddziału Ratunkowego zauważyli, że pacjenci, którzy chcą uzyskać konsultację na SOR-ze i mogliby się dostać do szpitala na własną rękę, robią co tylko się da, by przyjechać do szpitala karetką. Niekiedy decydują się nawet na znaczne wyolbrzymienie swoich dolegliwości. Gdy w końcu się udaje i ambulans zawozi ich na SOR, są ogromnie rozczarowani, że muszą czekać, a przecież "przyjechali karetką".Czy chorzy z karetki są pierwsi w kolejce? Wyjaśnia rat. med. Grzegorz Piwko, SOR Mielec.
ten kto cos wyjasnia tlumaczy