Bajka o Lęku. Agnieszka Jucewicz Wydawnictwo: Agora poradniki. 64 str. 1 godz. 4 min. Szczegóły. Kup książkę. W niedużym miasteczku mieszkała rodzina Człowieczyńskich: mama, tata oraz piątka wyjątkowych dzieci: Radość, Złość, Smutek, Wstręt i Lęk. Każde z nich było zupełnie inne i każde równie mocno kochane Czas czytania dla dzieci: 4 min. Pewnego razu myszka, ptaszek i kiełbaska zawarły ze sobą przyjaźń i zamieszkały we wspólnym gospodarstwie; długo żyły w dostatku i spokoju, obficie korzystając z dóbr tego świata. Do obowiązków ptaszka należało latać codziennie do lasu i przynosić drzewo na podpałkę. Przecież, jak chcesz napić się mleka nie idziesz do krowy, ale do sklepu. - Ja krowy nie potrafię wydoić, a z rzeki mleko nabrać mogę. - Pod warunkiem, że będziesz mieszkał blisko rzeki. - Mogę pojechać do niej rowerem, wówczas mleka parę butelek nabiorę, by starczyło na dłużej. Nic nie zapłacę, oszczędzę i będę miał na Czytaj z dzieckiem - wierszyk do druku. Bawcie się i uczcie! Wydrukujcie wierszyk, a później spróbujcie wspólnie go przeczytać. Doskonale wiemy, że małe dzieci najlepiej uczą się poprzez zabawę. Zanim dziecko zasiądzie w szkolnej ławce warto zaproponować mu różne zabawy i gry wprowadzające do nauki czytania. Jedną z nich może Kalendarz do druku Lipiec 2023. Kalendarz na miesiąc lipiec 2023. Motyw przewodni: skamieniałości i muszle. Wszystkie wersje z numerami tygodni. Kalendarz w trzech wersjach: pusty, z kolorowymi weekendami i z imieninami. Kalendarz Lipiec 2023 – soboty, niedziele i święta w kolorze. Nasze życie jest straszliwą rzeczywistością, a my sami idziemy do nieskończoności. Jest, jak jest i czy będziemy patrzeć mniej lub bardziej ponuro, istoty rzeczy w niczym to nie zmieni. Tak myślę na przykład w nocy, gdy nie mogę spać, tak myślę w czasie burzy, na wrzosowiskach, albo wieczorem, o smutnym zmierzchu. GIOX9c. Kuleczka tuliła się do swojej mamy, drżąc z chłodu i strachu po przeżyciach minionej nocy. Huragan przeniósł je daleko od rodzinnego cichutko, wtuliła główkę pod matczyne skrzydło. Mama ćwierkała uspokajająco:– Nie martw się, Kuleczko. Już minęło to, co najgorsze. Teraz tylko musimy odnaleźć nasze gniazdo.– I tatusia – ćwierknęła mała ptaszyna.– Tak, skarbie. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się głosie wróblej mamy brzmiał smutek. Widziała przecież, jak ciśnięty wichrem konar ugodził jej męża, strącając go we wzburzone wody potoku. Nie chciała jeszcze o tym powiedzieć córeczce, ale nie miała większej nadziei.– Dobrze będzie, córciu. Sfruniemy teraz i troszkę się posilimy. Musimy odpocząć i nabrać sił. Porozmawiamy z innymi i znajdziemy jakoś drogę do gniazda. Na szczęście jest już dnia mama podjęła decyzję, mówiąc córce:– Rozmawiałam z naszymi kuzynami. Zaniosło nas daleko od gniazda, ale możemy odnaleźć drogę powrotną. Wylecimy niedługo.– A co z tatusiem, mamuś? Trzeba go poszukać, jeśli się zgubił – Kuleczka zaćwierkała cichutko i pisnęła pytająco.– Dużo o tym myślałam. Ale jednak polecimy, skarbie. Jeśli tatuś będzie nas szukał, to przyleci do koniec dnia po długiej podróży wróbelki zobaczyły znajomą okolicę i dotarły do rodzinnego gniazda. Było trochę uszkodzone, ale mama zajęła się naprawą i mogły w nim dalej dni upłynęły im na zwykłych zajęciach, ale już nie było tak samo, jak kiedyś. Tata się nie zjawiał. Mama była strapiona, widać było, że coś ją gryzie. Wreszcie zdecydowała się porozmawiać z córeczką.– Widzisz, Kuleczko – zaczęła. – To, co chcę ci powiedzieć, jest bardzo smutne. Boję się, że tatusiowi stało się coś złego. Być może nie zobaczymy go spodziewała się tego. Ale nie mogła się opanować. Zaczęła płakać.– To twoja wina! – krzyknęła. – Nie chciałaś poczekać na tatę. A jeśli on był chory i potrzebował nas? I nie mógł tu przylecieć? Dlaczego nie chciałaś poczekać? Dlaczego go nie szukałaś?Po chwili płakały następne dni Kuleczka czuła się bardzo źle. Przecież jedna burza nie może zniszczyć rodziny. Obowiązkiem ich jest szukać tatusia. Chciałaby, aby wszyscy byli razem w jednym gnieździe. Cierpiała. Miała żal do mamy, jednocześnie zaś chciałaby jej pomóc, a nie wiedziała dnia Kuleczka wałęsała się smutna. Dotarła na skraj brzozowego zagajnika, gdzie las stykał się z domami, zamieszkałymi przez ludzi. Usiadła na drewnianym płocie. Było tam kilka młodych wróbelków, które z ożywieniem omawiały różne plotki. Nie chciała słuchać ich radosnego ćwierkania. Sfrunęła na podwórze. Obok drewnianego domku na ziemi wygrzewał się zwinięty w kłębek piesek o jasnobrązowej sierści w białe łaty. Kuleczka podskoczyła do niego kilkakrotnie na swoich cienkich nóżkach i przekrzywiła łepek na bok.– Ćwir, ćwir, dzień nastawił uszy, otworzył oczy, uniósł głowę i zamerdał ogonem. Otworzył pysk, a spomiędzy białych ząbków wysunął się różowy język.– Hau, hau, dzień dobry, kruszynko.– Nie jestem kruszynka, tylko Kuleczka – zaszczebiotała.– Bardzo ładnie się nazywasz. A ja jestem Puszek.– Och, to też ładne imię. Ciekawa jestem, czy wymyśliła je twoja mama, czy też tata?– Ludzie mnie tak nazwali, hau. Nie znam swoich rodziców. – Oczy pieska przygasły, a uszy opadły.– Och, przepraszam cię. Nie chciałam ci sprawić przykrości.– Nie szkodzi, Kuleczko. Kiedyś z tego powodu było mi bardzo smutno. Chyba coś się stało zaraz po moim urodzeniu. Nie pamiętam ani taty, ani mamy. Ale teraz jestem szczęśliwy. Ludzie, u których mieszkam, to prawdziwi przyjaciele. Bardzo dobrze się rozumiemy. Uratowali mnie, gdy byłem ciężko chory. Czuję się wśród nich jak w rodzinie. Kocham ich, a oni mnie.– Puszku, jesteś szczęśliwy. Chociaż… – Kuleczka zastanowiła się głęboko. – To musiało być straszne, gdy czułeś, że nie masz ani taty, ani mamy. Ze mną tak jest teraz. Jestem bardzo smutna, bo tata nam zaginął. Mama chyba już się z tym pogodziła, ale ja nie mogę. Chciałabym, żebyśmy byli wszyscy bliżej ku pieskowi. Wreszcie mogła komuś opowiedzieć o tym, co ją gnębi. Słuchał uważnie.– Rozumiem cię, Kuleczko – powiedział, gdy skończyła swą opowieść. – Ale widzisz, w życiu jest tak, że zdarzają się bardzo trudne chwile. Lecz to, co złe i smutne, przemija, a życie przynosi dużo dobrego. Z tobą też tak będzie.– Ale kiedy, Puszku? – Kuleczce zaszkliły się oczka.– Nie wiem, kiedy. Ale wiem, że każdy dzień przynosi jakieś niespodzianki i niektóre z nich są miłe. Rozumiem, że brak ci taty. Ale może wróci. A póki co masz mamę, która z pewnością bardzo cię kocha. Na pewno też potrzebuje ciebie. Czy wiesz, jak musi być jej smutno, gdy widzi, że cierpisz? Trzymajcie się razem, a będzie wam lżej. Na pewno też spotkasz dobrych przyjaciół, tak jak ja spotkałem.– Dziękuję ci za te słowa. A ty – czy chciałbyś być moim przyjacielem?– Ależ oczywiście, Kuleczko! Właśnie chciałem cię o to poprosić, hau, hau. – Z tym słowami ogonek Puszka zaczął tańczyć wesoło. – Nie miałem jeszcze przyjaciela wśród wróbli. Czuję, że masz wrażliwe serduszko, a to wiele znaczy. Będę bardzo szczęśliwy.– Och, Puszku, jak to dobrze! – Kuleczka zaszczebiotała i podskoczyła aż pod uśmiechnięty pyszczek powąchał Kuleczkę i delikatnie polizał ją po główce. Uśmiechnęła się.– Wiesz, Puszku, co teraz zrobię? Polecę do mamy i opowiem jej o tobie. Chcę, żeby wiedziała, że jestem już spokojniejsza i bardziej ufna. Ale niedługo wrócę do ciebie, chcesz?– Oczywiście. Będę na ciebie czekał, hau, hau, hau.– Do widzenia, Puszku, ćwir, pomachała pieskowi skrzydełkiem i przejęta poleciała do gniazda, żeby opowiedzieć o swoim przyjacielu. Chciała też powiedzieć mamie, jak bardzo ją kocha. Autor bajki: Habibi. Więcej bajek autora w zbiorze Opowieści z różnych światów. Był ciepły, słoneczny dzień. Każdy w taki dzień myśli tylko o tym by zaszyć się cieniu, schowany przed słońcem, najlepiej z odrobiną wiatru, który owiewałby spocone od gorąca włosy z zimnym lodem truskawkowym w ręku. W taki dzień jedyne na co ma się ochotę, to leniuchować, leżąc na brzuchu na kolorowym kocu położonym na trawie i słuchać odgłosów wokół. Czas mija wtedy jakoś wolniej, a uśmiech sam pojawia się na naszej Didi wcale się nie uśmiechał. Siedział zapięty w swoim foteliku samochodowym, tuż przy oknie, mocno tuląc swojego Pieska Piotrusia i mając mocno skwaszoną minę. Tata kierował samochodem, mama siedziała obok taty, za oknem świeciło słońce. W samochodzie jednak nie było gorąco, ponieważ działała cudownie chłodząca klimatyzacja. W bagażniku leżały spakowane torby i bagaże, a w torebce na kolanach mamy znajdowały się przekąski. Samochód poruszał się w miarowym tempie, krajobraz za oknem przewijał się sennie.– Dlaczego musimy jechać nad to głupie morze? – mamrotał pod nosem sam do siebie Didi. Mógłbym teraz pluskać się w baseniku w kształcie żółwia przed domem, chłodząc sobie nóżki. Albo mógłbym zasypywać chłodnym piaskiem ze spodu piaskownicy zgrzane stópki. Albo pojeździłbym na moim rowerku, który teraz jest schowany w bagażniku… Na pewno jest mu tam smutno beze mnie. Ze mną miałby fajnie – zjeżdżalibyśmy z górki na pazurki tak szybko, że nawet mama by nas nie dogoniła ! O ! O ! Albo poszlibyśmy z tatą na spacer nad najbliższy zalew poobserwować pływające ryby. A nie jakieś wyjazdy ! Trzeba siedzieć w foteliku spokojnie i wpatrywać się okno. I to niby ma być fajne? – ostatnie zdanie wypowiedział już głośniej kierując je do rodziców.– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytała mama odwracając się w jego stronę i uśmiechając ciepło. -Nie. – odpowiedział naburmuszony. – Nie martw się, kochanie. Zaraz będziemy na miejscu – powiedziała jeszcze mama i odwróciła się w stronę taty dyskutując już nim cicho. Didi dalej wpatrywał się w okno. Te przesuwające się drzewa i droga sprawiła, że zaczęły mu się kleić oczka. Przecierał je raz za razem. W końcu jednak się poddał i zapadł w sen. Nie wie, jak długo spał, ale obudził się w łóżku. – Łóżko? – zapytał sam siebie zdezorientowany. – Dojechaliśmy? – zapytał, ale zauważył że nikt mu nie odpowie, bo jest sam w jakimś nieznanym pokoju. Zszedł z łóżka i stanął na podłodze. Rozejrzał się wokół. Obok łóżka znajdowała się mała szafka, a na niej telefon mamy. Nad szafką wisiał telewizor. Ściany miały kolor różowy, na podłodze był szary dywan. Przeszedł wzdłuż pokoju- znalazł małą łazienkę oraz szafę przy drzwiach a w niej bagaże z bagażnika. Chciał się jeszcze rozejrzeć, ale w tym momencie do pokoju weszli uśmiechnięci wyspany? – zapytał uśmiechnięty tata. Didi skinął głową na znak, że tak. – To super. – odpowiedziała mama i go przytuliła. – Chodź, idziemy na plażę – dodała otwierając szafę i pakując coś do torby. U Didusia powrócił zły humor. Nie chciał iść na plażę. Ale przypomniał sobie o czymś. – Czy mogę zabrać mój rower? Proszę ! – zapytał głośno mamę szarpiąc ją równocześnie za spodnie. – Wiesz, po plaży ciężko jest jechać na rowerku, ale po drodze można. Więc jeśli chcesz, to tak. – odpowiedziała nie patrząc na niego, tylko dalej pakując torbę. Didi aż podskoczył do góry z radości, a uśmiech zagościł na jego twarzy. – Ale fajnie, ale fajnie będzie rower, ale fajnie – zanucił chodząc po pokoju. Mama jeszcze kazała mu się przebrać w krótkie spodenki, podkoszulkę, sandały. Wysmarowała go jakimś białym kremem i ubrała na głowę kapelusz słomkowy z misiem ( jego ulubiony). Sama też ubrała się podobnie, wraz z tatą i wszyscy wyszli z się że mają pokój na samej górze, więc teraz musieli zejść na dół, a ilość schodów była ogromna. Jednak mama pozwoliła pojechać windą. Didi uwielbiał jeździć windą- mama pozwalała wtedy wciskać świecące przyciski z cyframi oznaczającymi piętra a w brzuszku czuło się taki śmieszny ścisk po którym Didi się śmiał. Dowiedział się od mamy, że aby zjechać na sam dół należy kliknąć „0”,a żeby wrócić na piętro, gdzie jest nasz pokój, należy wcisnąć „2”. A pokój w którym śpią ma na drzwiach naklejone cyfry „22”. Gdy zjechali wszyscy na sam dół, a winda się zatrzymała, otwarły się drzwi i chłopiec wybiegł nie mogąc się już doczekać, co zobaczy. Myślał, że gdy znajdą się na dole, będzie już na zewnątrz. Zdziwił się jednak, ponieważ jego oczom ukazał się widok kuchni wyłożonej kafelkami w kolorze niebieskim, a wszędzie wokół było pełno szafek. Czuł się trochę jak w domu, ale jednak inaczej. Była wielka lodówka, mikrofala, stół z krzesłami. Prawie jak w domu, tylko kolory inne. No i jakaś babcia. – Babcia? – powiedział zdziwionym głosem , właściwie sam do siebie, ale wyszło trochę głośno i „babcia” go usłyszała. Odwróciła się w jego stronę. – Nie, to nie babcia – pomyślał, trochę rozczarowany. – Jakaś Pani – powiedział sam do siebie. Ta „Pani” miała białe włosy spięte w „kitkę”, zupełnie jak Babcia Helka. Miała też biały fartuszek a pod nim niebieską sukienkę w kwiaty, na nosie wielkie okulary, a na nogach kapcie. Zupełnie jak babcia Helka. Nie miała jednak zarzuconej na plecy góralskiej chusty, usta miała jakieś dziwnie różowe i zdecydowanie nie była babcią Helką. – Witam, witam – powiedziała wprost do Didi, uśmiechając się szeroko tymi różowymi ustami, ściągając i odkładając na blat kuchenny rękawicę taką od piekarnika i idąc w jego stronę. Gdy już podeszła blisko zapytała : – Jak masz na imię? – Damian, ale wolę jak mi się mówi Didi- powiedział odważnie, podnosząc głowę wysoko. – Wie, Pani, ja naprawdę się złoszczę jak ktoś mi nie mówi Didi- powiedział już ciszej i robiąc groźną minę. – Tylko w przedszkolu jak Pani mi mówi Damian to jakoś to może być – wyjaśnił. Pani babcia roześmiała się głośno, ale serdecznie. Następnie schyliła się do Didi i podając mu rękę powiedziała, że nazywa się Perłowa Babcia. – Perłowa Babcia? – powtórzył Didi, nie rozumiejąc za bardzo, co to znaczy. Ale nie chciał pytać. W końcu ma pięć lat ! Jest duży! Wszystko wie ! Albo spyta mamy później… – Mamo, idziemy już ? – zapytał niecierpliwie mamy, nie mogąc się już doczekać, kiedy znów wsiądzie na swój ukochany rowerek. – Tak, tak, już idziemy- odpowiedziała. Zaczęła coś mówić do Perłowej Babci, ale Didi już nie słyszał, bo pobiegł w kierunku drzwi, ciągnąc za sobą tatę za zewnątrz znajdował się wielki ogród. Był taras z dachem, dwa leżaki, wielki bujany fotel. Było też pełno różnokolorowych kwiatów a wokół nich latały motyle i pszczoły. Jedne znał. Były fioletowe i rosły w ogrodzie mamy. Zbierali je razem. Jak się je ścięło to ładnie pachniały. Pomagał mamie pakować je do małych woreczków i wkładać do szaf z ubraniami. – Jak one się nazywały? Jak one się nazywały ?- pytał sam siebie, ale w tym momencie przyszła mama i odpowiedziała : – Lawenda, kochanie. – Przecież wiedziałem – odpowiedział robiąc obrażoną minę, a mama się roześmiała i zmierzwiła mu włosy. Na środku ogrodu stała jeszcze ogromna trampolina. Idąc przez ogród Didi wypatrzył auto rodziców i podbiegł do niego szybko. Tata otworzył bagażnik i wyjął z niego ukochany rower. Niebieski, z czarnym siedziskiem i czerwoną trąbką. Usiał na nim i zaczął pedałować, jadąc pośrodku asfaltową drogą mijając mnóstwo ludzi. Didi przyglądał im się dokładnie ale niestety, nikogo nie znał. Didi, niestety, bywał złośliwy. Dlatego też nie starał się omijać przeszkód, tylko celowo przejeżdżał kołem roweru po nogach siedzących obok drogi, na ławce, ludzi. Nawet nie przepraszał. Mama zwracała mu uwagę, ale na nic się to zdało. Gdy w końcu specjalnie przejechał po ogonie małego psa, mama zabrała mu rower, który od teraz miał nieść tata. Didi się z tego trochę ucieszył – zaczynały go już boleć nogi od pedałowania. Jeszcze miał zaproponować mamie, aby wzięła go na barana, ale nie zdążył, bo jego oczom ukazał się piękny widok. Zobaczył drewniane schody, mnóstwo schodów. Prowadziły ona na takie miejsce gdzie było mnóstwo piasku. A za nim całe miejsce zajmowała woda.– Mamo, czy możemy iść na tą wielką piaskownicę? Proszę ! Proszę!- zachwycony wołał do mamy, ciągnąc ją za rękę i podskakując. – Kochanie, to nie wielka piaskownica, tylko plaża. I właśnie tam zmierzamy. A ta woda wokół, którą widzisz, to morze. – opowiadała trzymając go za rękę i schodząc po zeszli po schodach i jego nóżki weszły na , jak to mama powiedziała, plażę poczuł znajome uczucie piasku w butach. Zdjął sandały siadając na piasku. Piasek był ciepły. Mama wzięła go za rękę i szli plażą. Tata szukał miejsca, gdzie nie będzie wielu ludzi. Gdy mu się to udało, rozłożył na piasku kolorowy koc z namalowanym delfinem a wokół rozłożył coś dziwnego… – To parawan. – wyjaśnił. – Rozłożymy go aby uchronić nas przed wiatrem i abyś lepiej mógł widzieć, gdzie się z mamą znajdujemy w razie, gdybyś odszedł gdzieś daleko – powiedział. Mama poprosiła aby Didi usiadł na kocu, a sama zaczęła wyjmować coś z torby. Na kocu znalazły się : zabawki do kąpieli, czepek, ręczniki, samochodziki, piłka, Piesek Piotruś, picie i przekąski. Didi już zaczął się powoli nudzić. – Mamo, co będziemy robić? – zapytał poruszając nogami zasypanymi piaskiem. – A co byś chciał? Możemy porzucać piłką, pochodzić po morzu, przejść się po plaży, poczytać, coś zjeść lub pobawić się w piasku- proponowała. – Gramy w piłkę? Nie chcę bawić się w piasku, moje samochody będą po nim brudne. – powiedział, tracąc powoli humor. – Dobrze. – uśmiechając się odpowiedziała mama. Zabrała piłkę, wstała i pokazała Didiemu, aby szedł za nią. Tacie kazali pilnować rzeczy. Odeszli troszkę, znajdując puste miejsce, gdzie mogliby porzucać piłkę. Grali w kolory. Jednak Didi dalej był niezadowolony. – „Ale nuda” – myślał robiąc nachmurzoną zobaczył niedaleko chłopca, który bardzo skupiony budował coś z piasku. Nie widział dokładnie, bo skupiał się na rzucaniu piłki do mamy no i chłopiec zasłaniał budowlę swoim ciałem. Nagle przeciągnął się i zmienił pozycję. Didi mógł zobaczyć, co zbudował. Był to zamek z dwoma ogromnymi wieżami, na szczycie każdej znajdowała się flaga zrobiona z wykałaczki i papierka po cukierku. Wokół był rów z nalaną wodą i droga- most ze słomek do napoju. Chłopiec chyba się zmęczył bo odsunął się od swojego działa in położył obok na kocu, zamykając oczy, jakby chciał zasnąć. Didi nie zastanawiając się dłużej złapaną właśnie piłką rzucił wprost w budowę chłopca. Ten aż podskoczył z zaskoczenia. Piłka wylądowała idealnie na środku, niszcząc cały zamek i rozchlapując wodę wokół. Chłopiec zaczął rozglądać się wokół, szukając sprawcy. Didi się uśmiechnął. – Dobrze mu tak. – pomyślał. – Dlaczego on miałby mieć taki ładny zamek?- myślał dalej. Chłopiec zauważył Didiego, z ust zrobił podkowę i zaczął płakać. Mama zorientowała się co się stało. Zaczęła wypytywać Didiego, dlaczego tak zrobił. Ten udawał, że zrobił to nie specjalnie. Mama kazała mu przeprosić chłopca. Nie chciał tego robić i bardzo go to zezłościło, ale wiedział, ze dopóki nie przeprosi, mama nie da mu spokoju. Po tym wszystkim mama zaczęła prawić mu kazania, ale on nie wracać w kierunku taty. Gdy już znaleźli się na swoim miejscu, mama opowiedziała wszystko tacie. Tata był zły, ale Didi nie zwracał na to uwagi. Sprawiało mu radość dokuczanie innym. Gdy mama rozmawiała z tatą, on wyjął z torby przekąski i zaczął je jeść. Gdy skończył, zostały papierki. Szybko spojrzał, czy rodzice nie patrzą i zakopał je pod piaskiem. Zaczęło robić się późno i mama z tatą zaczęli zbierać rzeczy. Mama prosiła, aby pomógł, ale powiedział że jest zmęczony. Bawił się teraz w piasku zasypując swoją żółtą koparkę i nie chciał tego przerywać. Gdy zobaczył, że rodzice już kończą, szybko wrzucił koparkę do torby mamy nie obsypując jej z piasku, ubrał sandały na nogi i czekał gotowy. Mama wzięła go za rękę i zaczęli iść w kierunku hotelu. Tata niósł rower na plecach, ponieważ Didi stwierdził, że za bardzo bolą go nogi, aby na nim jechał. Zamiast tego jednak podskakiwał całą drogą i przeskakiwał dziury w hotelem tata schował rower do bagażnika, a mama poszła odnieść torby. Didi chciał zostać tatą w ogrodzie- miał ochotę poskakać na trampolinie. – To już nie jesteś zmęczony? – zapytał tata, zdyszany i zmęczony po niesieniu jego roweru całą drogą. – Moje baterie się troszkę podładowały- odpowiedział szybko w międzyczasie ściągając buty i wdrapując się na trampolinę. Zaczął skakać, a tata usiadł na leżaku, przymykając oczy. – Chyba jest zmęczony- pomyślał Didi, ale nie przejął się tym zbytnio. Gdy znudziło mu się skakanie na trampolinie, podbiegł do taty, ale okazało się, że zasnął. Ubrał więc buty i postanowił poszukać mamy. Wszedł do kuchni, ale wycofał się szybko i schował za ścianą, wystraszony odgłosami. A mianowicie tym, że mama płakała. I to bardzo płakała ! Didi słyszał, jak głośno pociąga nosem i raz za razem siąka nim w chusteczkę. Usłyszał też część rozmowy. – Ja już nie mam sił – płakała. – On jest taki niegrzeczny ! Dokucza innym, niszczy zabawki innym dzieciom, nie słucha ani mnie ani męża, nie potrafi być spokojny nawet przez minutę ! To co mówię, do niego nie dociera! Mogę zwracać uwagę, krzyczeć, zabraniać a on i tak nadal tak postępuje! Nie mam już sił…- tutaj rozszlochała się już na dobre a Perłowa Babcia podała jej kolejną chusteczkę i ją przytuliła. Didiemu zrobiło się niesamowicie przykro. -No, może był trochę niegrzeczny- pomyślał. Przypomniał sobie jak marudził całą drogą nad morze, jak specjalnie przejeżdżał rowerkiem po nogach innych ludzi oraz po ogonie małego pieska, jak mówił że jest zmęczony tylko po to by tata niósł jego rower bo jemu się już nie chciało, lub żeby rodzice po nim sprzątali. Przypomniał sobie, jak zniszczył budowlę chłopca i jak ten wtedy płakał. Przypomniał sobie jak zakopał papierki zamiast wyrzucić je do kosza i jak wrzucił brudną koparkę do torby mamy mimo że wiedział, że jest w niej jedzenie. To nie było zbyt miłe, faktycznie – mówił sam do siebie. Zrobiło się mu przykro i żal mamy ale mimo to wrócił do ogrodu i zaczął wąchać swoją ulubioną lawendę. Lubił ten zapach, poprawiał mu humor. Po jakimś czasie do ogrodu weszła mama. Już nie płakała. Uśmiechała się troszkę, a w rękach trzymała kanapki z masłem, szynką i małe pomidorki. Położyła wszystko na stole w ogrodzie, a Didi od razu zasiadł do kolacji. Mama wróciła niosąc jeszcze ciepłą herbatę. Podeszła do taty i obudziła go buziakiem, zaprosiła na kolację. Tata ją przytulił i razem zasiedli do stołu. Didi przypomniał sobie że nie umył rąk, ale nie chciało mu się iść teraz to robić. Gdy mama o to zapytała, powiedział że umył przed chwilą, tylko tata nie widział, bo spał. Po kolacji wszyscy poszli na górę, wzięli kąpiel, przebrali się w piżamy. Mama przeczytała Didiemu jeszcze ulubioną bajkę i później wszyscy razem poszli spać, tuląc się zaczął cicho chrapać, mama spała wtulona w Didiego, jednak ten nie mógł zasnąć. Ciągle myślał tylko o tym, jak mama płakała. Zrobiło mu się znów smutno. Jednak zaraz zrobił się na nowo śpiący, więc wtulił się mocniej w ramię mamy, nakrył kołdrą aż po uszy, zamknął oczy i zasnął. Rano obudził się jako pierwszy. Tata i mama dalej spali. Leżał chwilę i już mu się zaczynało nudzić, ale nie chciał jakoś budzić rodziców. Postanowił sam zwiedzić trochę „dom” i może poszukać czegoś do jedzenia. Wyszedł z łóżka, ubrał kapcie które mama naszykowała obok łóżka i w piżamie wyszedł z pokoju. Wszedł do windy, nacisnął „1”. Chciał zobaczyć, co znajduje się na innym piętrze, niż ich „2”. Wyszedł, przeszedł się po korytarzu, ale wszystko wyglądało identycznie. Wrócił do windy i nacisnął „0”. Wszedł do kuchni i skierował się wprost do lodówki. – Masło, szynka, parówki, pomidory, ser, dżem…- wymieniał patrząc na zawartość. – Parówki. Zdecydowanie mówił sam do siebie. Chciał je wyjąć, ale nie mógł ich dosięgnąć, były za wysoko. Rozejrzał się i zobaczył krzesło nieopodal. Złapał za nie i przesunął w stronę lodówki. Krzesło nie było ciężkie, ale robiło wielki hałas. Udało się. Wdrapał się na krzesło, wyjął dwie parówki, położył na blacie i zszedł z krzesła. Odłożył krzesło na miejsce znów robiąc niesamowity hałas, ale już nie zwracał na to uwagi. Spojrzał na parówki i zorientował się, że ich nie podgrzeje- dzieciom nie wolno przecież obsługiwać się kuchenką. A mikrofali włączyć nie umiał. – Trudno, zimne też powiedział na głos, wzruszając ramionami. Wziął i położył parówki na stole. Zaczął otwierać po kolei wszystkie szafki szukając widelca i talerza. Jakiś talerz leżał na blacie więc go wziął. W jednej z szuflad pod kuchenką znalazł widelec. Zasiadł w końcu do swojego śniadania. Zmarszczył brwi, ponieważ parówka nie byłą pokrojona, tak jak lubił. – No ale przecież mama śpi! – przypomniał sobie, uderzając się lekko ręką w czoło. Nabił więc całą parówkę na widelec i zaczął usłyszał kroki. – Czyżby mama?- pomyślał, ale jadł dalej. To jednak nie była mama. W jego stronę zmierzała Perłowa Babcia. Uśmiechając się zajęła krzesło obok niego. – Smacznego- powiedziała. Didi nie odpowiedział. Jadł dalej. Nie miał ochoty z nią rozmawiać. Minął jakiś czas. Zjadł już prawie wszystko, a Babcia dalej siedziała obok i nic nie mówiła. – Czemu nic nie mówisz?- zapytał, nie wytrzymując. – A co mam mówić?- odpowiedziała z uśmiechem. – Nie wiem. Cokolwiek. Moja Babcia Helka ciągle coś mówi- powiedział szybko przypominając sobie swoją Babcię. Lubił Babcię Helkę – ciągle coś opowiadała. – A czemu nazywasz się Perłowa Babcia? To twoje imię?- zapytał. – Tak na mnie mówią odpowiedziała. – A dlaczego? – Zaraz ci opowiem, ale może usiądziemy gdzieś wygodnie? – to mówiąc podała m u rękę i pokazała ręką by usiadł na ławie pod oknem w kuchni. Ława była wyłożona miękkimi poduszkami, a nad nią znajdowało się okno z widokiem na morze. Didi i Perłowa Babcia ułożyli się wygodnie i zaczęła się opowieść. – Dawno, dawno temu, ja też byłam małą dziewczynką, wiesz? Nie zawsze byłam babcią. Byłam mała, niewiele większa od Ciebie teraz. Włosy miałam zaplecione w dwa warkocze i związane różową wstążką na końcach. Nie lubiłam tych wstążek, ciągle je gubiłam, a mama na mnie za to krzyczała. A one same się gubiły! Eh, nieważne. Nie chciałam słuchać rodziców. Myślałam, że skoro nie jestem już dzidziusiem, to jestem na tyle duża by wszystko wiedzieć. A oni mi wszystkiego zabraniali, co fajne. „Nie skacz po kałużach w nowej sukience” na przykład mówili. A kałuże przecież tak fajnie chlapią ! „ Nie dokuczaj małym kotkom!”- a przecież nie dokuczałam ! Ja je ściskałam za ogon a one piszczały. „Dlaczego zniszczyłaś lalkę innej dziewczynce?”- pytali. A ja ją zniszczyłam bo mi się nudziło i chciałam na siebie zwrócić uwagę. Mieszkaliśmy z rodzicami tu, nad morzem. Codziennie tata zabierał mnie na plażę- był rybakiem. Łowił ryby wczesnym rankiem a potem prosił, abym pomagała mu nosić wiadra z tymi rybami. Wiadra nie były ciężkie, ale nie chciało mi się tego robić więc wyrzucałam ryby do morza aby popłynęły z powrotem albo chowałam przed tatą, a ten się złościł. – Mam nadzieję że znajdziesz kiedyś „Zmienną Perłę” i staniesz się dobra i miła – mawiał. Opowiadał mi wtedy że jego prapradziadek też był taki jak ja. Pewnego dnia, zbierając muszelki po plaży, jedna z nich przykuła jego uwagę. Muszla była wyjątkowo duża, z różowymi szlaczkami. Gdy ją dotknął, otwarła się delikatnie. Potrząsnął nią, a ona wydała dźwięk, jakby w niej coś było. Szybko zrzucił resztę trzymanych w ręku muszelek na piasek i zabrał się za otwieranie tej jednej. W środku znajdowała się najprawdziwsza perła- biała, błyszcząca, gładka, mieniąca się w słońcu. Zachwycił się nią. Chciał ją trochę potrzeć o ubranie bo była jakby ubrudzona z jednej strony i gdy to zrobił, stało się coś niesamowitego- perła rozbłysła niezwykłym, trochę różowym blaskiem, a on poczuł jak od jego ręki, przez ciało, aż do serca dociera dziwne uczucie ciepła. Zrobiło mu się bardzo przyjemnie i ciepło. Uśmiechnął się. Szczęśliwy chciał włożyć perłę do kieszeni spodni ale ta wyślizgnęła się nagle i poturlała wprost do morza. Biedny, szukał jej cały dzień, aż do zmroku, ale nie znalazł. Codziennie przychodził i szukał, ale nadaremnie. Perła zniknęła. Po kilku dniach przestał szukać. Jednak zauważył w sobie zmianę. Gdy ktoś go prosił o pomoc to już nie odmawiał tylko chętnie szedł pomóc. Zamiast dokuczać innym kolegom, zaczął się z nimi wspólnie bawić. Cały czas się teraz uśmiechał i był szczęśliwy. Tata opowiadał mi tę historię, ale dla mnie to była zwykła bajka. Dopóki ta historia nie spotkała i nie szukałam muszelek. Po prostu Perła sama mnie znalazła. Mogę nawet powiedzieć, że uderzyła we mnie swoją mocą. I to dosłownie. Chodziłam raz po plaży wieczorem. Zerwał się ogromny wiatr, zanosiło się na burzę. Ja jednak nie zamierzałam słuchać rodziców i wracać do domu. Wtedy to właśnie jedna ze wzburzonych fal była tak silna, że uderzyła we mnie i coś uderzyło mnie w głowę. Stałam na plaży i byłam cała mokra. I zła. Już mogłam sobie wyobrazić co mama na to powie. W dodatku coś uderzyło mnie w głowę, jakby kamień. Guz rósł mi na czole i bolał niesamowicie. Gdy tak masowałam tego guza i pochylałam głowę by jednocześnie potrząsać nogami w celu wylania wody z butów, zobaczyłam że przede mną leży coś błyszczącego. Rozejrzałam się by zobaczyć czy nie grozi mi kolejna fala, porwałam szybko z ziemi błyszczący przedmiot i zaczęłam biec w stronę domu. Burza była już naprawdę blisko i groziła mi ulewa. Kulkę włożyłam do kieszeni. Weszłam do domu i pobiegłam prosto do łazienki. Zrzuciłam z siebie mokre ubrania i przebrałam się w piżamę. Tylko ona była pod ręką. Kulkę wyjęłam z kieszeni spodni i pobiegłam prosto do swojego pokoju. Zajęłam miejsce przy biurku i włączyłam lampkę, żeby lepiej widzieć. Na mojej ręce spoczywała najprawdziwsza perła. Piękna. Biała jak mleko, błyszcząca, pod światło miała nawet takie złote jakby smugi w środku. Z jednej strony tylko była brudna. Chciałam ją wytrzeć. Plama szpeciła ją z szuflady ściereczkę, taką do okularów i zaczęłam pocierać. Stało się wtedy coś niezwykłego. Nie umiem tego nawet opisać! Perła zaczęła świecić, jakbym właśnie uruchomiła jakiś przycisk i była teraz jaśniejsza niż moja lampka na biurku. Mnie obiegło po ciele dziwne ciepło. Tak jakbym właśnie wypiła ciepłe kakao zaraz po tym jak byłam zmarznięta. Takie to było uczucie. W moich oczach pojawiły się łzy a na twarzy uśmiech. Zrobiłam się bardzo senna. Schowałam już nie świecącą perłę do pudełka po zapałkach i włożyłam do szuflady przy łóżku. Położyłam się i zasnęłam od razu. Gdy rano się obudziłam sprawdziłam dziesiątki razy to pudełko- perły nie było. Godzinami szukałam jej po pokoju- na próżno. Perła zniknęła. Ale nie wiedzieć czemu- nie smuciło mnie to. Zamiast tego zauważyłam, ze podczas szukania, zamiast bałaganu, zrobiłam porządek. Nawet mnie to zaskoczyło. Sama od siebie miałam ochotę pójść z tata pomagać przy rybach. I faktycznie pomagałam- wiadra nie były dla mnie, o dziwo, ciężkie i sprawnie mi to szło. Tata był szczęśliwy że nam tak szybko idzie i po pracy zabrał mnie na lody. Ja, skacząc po kałużach, podnosiłam sukienkę nad kolano, dzięki czemu nie brudziłam ubrania i mama nie musiała ich czyścić. Stałam się miła dla wszystkich i już nie dokuczałam. Opowiadałam też wszystkim o tym, co mnie i mojego prapradziadka spotkało. Ale nikt mi nie uwierzył… Zamiast tego zaczęto mnie nazywać „Perłową Babcią”. To już cała opowieść- zakończyła Babcia i zaczęła wstawać z ławy. Didi był tak zaskoczony tą opowieścią, że nawet się nie poruszył. Babcia zaczęła jakby nigdy nic krzątać się w kuchni. Didi poderwał się z miejsca i pobiegł wprost do windy. Chciał wrócić do i zobaczył, że rodzice już nie śpią. Powiedział im, że już jadł śniadanie ale może zjeść jeszcze coś. Przebrał się i razem z rodzicami zszedł jeszcze raz do kuchni. Tym razem Babci nie było. Didi nie powiedział nic rodzicom o historii, którą nie dawno usłyszał. Zjadł z rodzicami jeszcze płatki z mlekiem. Gdy jadł, myślał cały czas o opowieści. Po śniadaniu postanowili pójść na plażę. Minęło już trochę czasu i Didi stwierdził, że opowieść Babci to po prostu bujda. Postanowił o niej zapomnieć. Tym razem nie wziął ze sobą roweru. Chciał iść za rękę z mamą. Całą drogę jednak skakał i wyrywał się mamie, a ta denerwowała się, bo obawiała się, ze wpadnie pod samochód. Ostatecznie tata wziął go na barana. Z góry mógł wszystko dobrze widzieć i na początku się mu to podobało ale w połowie drogi już zaczęło nudzić. Dlatego też do osób, które mijali, wystawiał język. Rodzice tego nie zauważyli. Gdy wystawił język jednej z babć mijanych po drodze, ta aż złapała się za głowę. Było to dla niego bardzo śmieszne. Gdy doszli na plażę i rozłożyli koce, rozebrał się i chciał wejść do wody. – Idziesz sam?- zapytał tata. – Przecież dzieci nie mogą wchodzić same do wody, zapomniałeś?- dodał. Didi westchnął głęboko, ale poczekał na tatę. W wodzie było już sporo innych ludzi. Tuż obok nich pływała w rękawkach mała dziewczynka. Gdy ktoś wokół niej zaczynał chlapać, lub gdy woda wpadła jej do oczu, zaczynała szybko machać rękami i łapać powietrze, jakby się miała utopić. Najwidoczniej bała się wody. Didiego to bardzo śmieszyło. Sam potrafił pływać – uczęszczał z mamą na basen. Gdy położył się na wodzie, obrócił się tak, aby nogi były skierowane w kierunku dziewczynki i wtedy zaczął z całej siły uderzać nogami o wodę. Dziewczynka chcąc osłonić się przed chlapiącą wodą zaczęła uderzać energicznie rękoma, przez co o mało nie wpadła do wody. Jej mama wyciągnęła ją z wody i wtedy to zaczęła płakać. Poszły w stronę swojego koca. Didi zaczął się śmiać ciesząc się z tego, że teraz będzie miał więcej miejsca na swoje pływackie pływanie szybko mu się znudziło. Wyszedł z wody, wziął tatę za rękę i wrócili na koc, gdzie opalała się mama. Nie chciał wycierać się ręcznikiem. Mama nadaremnie tłumaczyła mu że należy wytrzeć się do sucha i posmarować kremem z filtrem. Chłopiec zaczął bawić się w piasku. Czas mijał, jego koparki toczyły właśnie wielką bitwę w piasku, a jego zaczęła swędzieć skóra. Podrapał się raz – nie pomogło. Podrapał się drugi raz- zaczęło boleć . Spojrzał na swoje ręce- były czerwone jak trąbka w jego rowerku albo pomidor. Mama zauważyła co się dzieje. – Musimy szybko zejść ze słońca. Poparzyło cię- To wszystko przez to ze mnie nie słuchałeś – dodała zła. Didi wzruszył tylko ramionami. Miał w nosie jakieś oparzenie. Był głodny. Chętnie by coś zjadł. Zaczął zbierać swoje koparki gdy nagle- co to? Przez przypadek odkopał swoje wczorajsze papierki . Jednak jeden papierek miał dziwne wybrzuszenie. Jakby w środku znajdował się cukierek. Jednak nie miał czasu obejrzeć go dokładniej, ponieważ rodzice wołali go, gotowi do drogi powrotnej. Schował więc szybko papier z zawartością do kieszonki i poszedł za nimi. W hotelu mama umyła go w chłodniejszej wodzie i wysmarowała jakąś maścią. Gdy wyszła, aby przynieść mu coś do picia, podszedł szybko do szafy, wyjął jej torbę i wziął z niej parę ciastek. Były całe z piasku, który się obsypał z wczorajszych koparek, które tam wrzucił. – To nic, przecież co może mi zrobić taki piasek?- pomyślał, a potem zjadł wszystkie. Zdążył w samą porę, zanim wróciła mama. Wypił wodę i położył się w łóżku. Sparzona skóra go paliła, ale dzięki maści, która nałożyła mama – trochę mniej. Jednak zaczął go bardzo boleć brzuch. Bolał coraz mocniej i mocniej. Mama się zaniepokoiła. Didi przyznał się że zjadł brudne ciastka. Mama wysłała więc tatę do apteki, a sama znów poszła na dół po coś do picia i jakiś Didi był sam, przypomniał sobie o papierku w kieszonce. Wyjął go teraz. Gdy rozwinął złotko, aż przetarł oczy ze zdziwienia. – Nie wierzę !- wykrzyknął. W samym środku papierka leżała perłą z opowieści Babci. – To mi się tylko tak wydaje, to mi się tylko tak wydaje – powtarzał, nie wierząc. Zaczął się zastanawiać. Przypomniał sobie swoje złe zachowanie z wczoraj i to, jak mama płakała. Przypomniał sobie też opowieść Babci. Zdecydował. – Zrobię to !- powiedział. Nasłuchiwał czy mama już wraca, ale nic nie usłyszał. Wziął więc głęboki wdech i potarł perłę rękawem. Nic. Obejrzał ją- byłą biała jak mleko, gładka, błyszczała się gdy podstawiał ją w stronę światła. Potarł z drugiej strony, ale i teraz się nic nie wydarzyło. Słysząc kroki nadchodzącej mamy zaczął pocierać o kołdrę, o bluzkę, o chusteczkę ale nadaremnie. Perła nie zaświeciła blaskiem ani nie poczuł ciepełka w serduszku. Zrezygnowany i zmartwiony włożył perłę do kieszeni. Wypił syropy od mamy i się rano już bez bólu brzucha. Rodzice spali. Didi zaczął zastanawiać się nad perłą. Postanowił ją wyjąć. Sprawdził jedną kieszeń- nie ma. Sprawdził drugą- nie ma. Po omacku szukał ją ręką pod kołdrą, ale nie znalazł. Długo myślał. W końcu postanowił . – Po co mi jakaś głupia perła? Przecież nie potrzebuję jakiejś błyszczącej kulki żeby sprawić mamie uśmiech na twarzy. M gę to zrobić sam ! Zszedł po cichu na dół i poszedł wprost do pokoju Babci. Obudził ją i poprosił o pomoc. Chciał przygotować śniadanie. Tym razem to Babcia ugotowała parówki. Didi pomógł rozłożyć talerze i sztućce, wrzucił plasterki cytryny do herbaty i wyjął z najniższej półki w lodówce (tam dosięgał) małe pomidorki i ułożył na talerzu tak, aby miały kształt uśmiechniętej buzi. Babcia położyła na talerze ugotowane parówki, dodała chleb i ketchup. Gdy już wszystko było gotowe, w samą porę, weszli rodzice. Zdziwili się na ten niecodzienny widok, ale uśmiechnęli się szeroko. Uściskali Didiego i dali mu po soczystym buziaku. Wszyscy razem, wraz z Perłową Babcią, zasiedli do śniadania. Po wszystkim Didi poprosił Babcię, aby pokazała mu, jak załadować naczynia do zmywarki. Nawet pozwoliła mu ją włączyć ! W drodze na plażę tym razem Didi szedł grzecznie i spokojnie a na miejscu zaczął bawić się z innymi dziećmi, a nawet podał piłkę dziewczynce, która ją zgubiła. Po powrocie do hotelu zaproponował zanieść torbę mamy do pokoju, aby ta mogła odpocząć. Gdy wracał usłyszał, że mama znów rozmawia z Babcią. – Nie mogę uwierzyć w taką zmianę ! Jest taki grzeczny! Nie uwierzy Pani, jak on się ładnie bawił z innymi! Ani razu nie musiałam mu zwracać uwagi! – mówiła przejęta. – I to śniadanie ! Aż miałam łzy w oczach ze wzruszenia!- dodała. – Może znalazł moją perłę?- wtrąciła Babcia mrugając jednym okiem. Tego Didi już nie mógł słuchać. Wpadł na środek kuchni, podparł się rękami pod boki i zaczął mówić: – Jaka perła? To zwykła bajka! Znalazłem wczoraj jedną Myślałem że jest magiczna ! Wyglądała tak, jak Babcia mówiła, ale potarłem i nic się nie stało! Nic! Wrzuciłem ją więc do kieszeni. Uznałem że jest mi nie potrzebna. Po co mi jakaś głupia kulka? Sam mogę być grzeczny. Nawet to fajne. Zamiast płakać inni się chcą ze mną bawić. I jak tak się wszyscy ze mną bawią, a ja im nie dokuczam to moja buzia się uśmiecha. I jest mi przyjemnie i w moim serduszku czuję ciepełko. Ale perłą tego nie zrobiła! To ja sam!- ostatnie zdanie wręcz wykrzyczał i wyszedł do ogrodu. Usiadł na schodach. Za nim wyszli rodzice. Tata objął go z jednej strony, a mama z drugiej. – Wiesz, my Cię zawsze kochamy. Nieważne jak się zachowujesz. Jednak cieszymy się, że chcesz być dla innych miłych. Dzięki temu inni są mili dla Ciebie, a Ty jesteś powiedziała mama i ucałowała go w Wiesz co, mamo? – zapytał Didi. – Tak? – Ja od dzisiaj będę miły. To dużo fajniejsze. I uśmiech na twarzy jest fajny. I to że Wy się więcej do mnie śmiejecie jest fajne. Od dzisiaj będę taki uśmiechnięty. I żadna perłą nie będzie mi w tym zakończył z uśmiechem na twarzy. Całą trójka mocno się przytuliła a następnie poszła skakać wspólnie na trampolinie. Nie mieli już ochoty wracać na plażę. Nie potrzebowali już żadnej opublikowaliśmy dzięki uprzejmości Autorki, Pani Edyty Zając (©).Polecamy Najlepsze bajki do czytania dla dzieci – 30 najlepszych bajek Czytanie bajek dzieciom to świetny sposób na wspólne spędzanie czasu i wzmocnienie więzi. Tego rodzaju zajęcie ma jednak znacznie więcej zalet. Bajki pozwalają najmłodszym poznawać świat, a także rozwijać wyobraźnię. Co więcej, przeżywanie przygód wspólnie z ulubionymi bohaterami, uczy empatii. Dla dzieci to pierwsze szansa na odróżnienie dobra od zła. Nieodłącznym elementem bajek jest przecież morał, który ma pokazywać, dlaczego wybrane postawy są nagradzane, a inne karcone. Sympatyczni bohaterowie sprawiają, że dziecko może się z nimi identyfikować, to jednocześnie jego pierwsi przyjaciele. Nie brakuje bajek, które od lat towarzyszą nam, zapisując się tym samym we wspomnianych z dzieciństwa. To właśnie, te bajki z długoletnią historią niezmiennie zachwycają i poruszają dzieci na całym świecie. Nic więc dziwnego, że jest tak wiele tytułów, które są niemal cały czas na nowo przepisywane, a nawet ekranizowane. Które z nich warto wybierać? Poniżej przygotowaliśmy subiektywną listę 30 wyjątkowych bajek do czytania dla dzieci. Z pewnością warto poznać je wszystkie. 1. Calineczka Opowieść o małej dziewczynce, która nie bała się spełniać swoich marzeń, od wielu lat inspiruje mnóstwo dzieci. To świetna historia pełna przygód pozwalająca poznać najmłodszym wielu bohaterów, szczególnie ze świata zwierząt. Odnajdziemy tu złą ropuchę, chytrego chrabąszcza czy biedną jaskółkę. Calineczka udowadnia, że zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia, a przy tym nie można zapominać o szczęściu innych osób. Dobro jest bowiem jak bumerang i zawsze wraca do osoby, która je czyni. Nie ważne są przy tym cechy zewnętrzne, gdyż nawet osoby niskiego wzrostu mogą zostać bohaterami. Calineczka przypadnie do gustu zwłaszcza małym dziewczynkom, chociażby ze względu na fakt, że główna postać jest płci żeńskiej. 2. Jaś i Małgosia „Jaś i Małgosia” to baśń opowiadająca o rodzeństwie, które zostało pozostawione w lesie na własną zgubę. Zła macocha nie chciała ich w swoim domu i namówiła męża, aby pozbył się dzieci, na co ten po długich namowach przystał. Jaś od razu przyjmuje rolę dzielnego brata, który zajmuje się swoją przerażoną siostrzyczką. Kiedy trafiają do domku złej czarownicy, która kusi ich słodyczami, zostaje on uwięziony i od tej pory to Małgosia musi wykonywać wszystkie rozkazy czarownicy. Kiedy tylko nadarza się okazja, dziewczynka zabija czarownicę i ratuje swojego brata, po czym oboje wracają do domu. To wyjątkowa, aczkolwiek nieco mroczna bajka, która stanowi przestrogę dla dzieci, aby nigdy nie ufać obcym osobom. Pokazuje jednocześnie, że odwaga pozwala wydostać się z każdej, nawet z pozoru beznadziejnej sytuacji i że dobro zawsze wygrywa, nawet jeśli wymaga to nieco więcej czasu. 3. Brzydkie kaczątko Bajka o pisklęciu, które przez przypadek wychowywało się w kaczej rodzinie, to historia uwielbiana na całym świecie od wielu pokoleń. Małe kaczątko było najbrzydsze z rodzeństwa, przez co na co dzień borykało się z wieloma trudnościami i przykrościami. Dokuczały mu zwłaszcza inne kaczątka, które dzięki temu, że były ładniejsze, czuły się lepsze. Kiedy jednak kaczątko dorosło, przeobraziło się w pięknego łabędzia, a jego widok zachwycił nawet złośliwe rodzeństwo. Ta bajka świetnie udowadnia więc, że nie można oceniać innych jedynie po wyglądzie czy pozorach. Uczy również akceptacji w stosunku do odmienności i wrażliwości na drugą osobę. Nigdy nie wiadomo, co ona czuje i jaka jest w rzeczywistości, jeśli nie zechcemy jej dobrze poznać. na ziarnku grochu Przystojny książę jeździł po całym świecie, aby znaleźć kandydatkę na żonę, jednak jego wędrówka okazała się bezcelowa. Każda księżniczka, którą napotykał na swojej drodze, okazywała się mieć jakąś wadę, której książę nie był w stanie zaakceptować. Zrezygnowany wrócił do zamku. Pewnej nocy przybyła do niego młoda dziewczyna podająca się za księżniczkę i szukająca schronienia. Matka księcia bardzo liczyła, że to ona okaże się tą jedyną dla jej syna, jednak nie zamierzała wierzyć jej na słowo. Podczas ścielenia łóżka, podłożyła pod grubą warstwę materacy i pierzyn ziarno grochu. Miało to na celu sprawdzenie, czy dziewczyna rzeczywiście jest prawdziwą księżniczką. Fakt, że nie będzie potrafiła zasnąć przez tak ukrytą przeszkodę, miał o tym poświadczać. Jak się okazało, księżniczka nie była w stanie zmrużyć oka, mimo że nie wiedziała o ziarnku grochu, które podłożyła królowa. Co więcej, na jej ciele pojawiły się nawet siniaki. Tak delikatne ciało mogła mieć tylko księżniczka, którą książę w niedługim czasie poślubił. Jak się więc okazało, prawda zawsze wychodzi na jaw, a żadne oszustwo nie ujdzie płazem. 5. Czerwony Kapturek Bajka pod tytułem „Czerwony Kapturek” to przestroga dla dzieci, przed tym, aby nigdy nie ufały obcym ludziom i słuchały się swoich rodziców. Dziewczynka, która nie posłuchała swojej mamy i w drodze do babci, idąc przez las, wdała się w rozmowę z wilkiem szybko zrozumiała, że nie było to odpowiednie zachowanie. Wilk zaczaił się na nią w domu babci, którą wcześniej połknął i próbował przechytrzyć Czerwonego Kapturka, co niestety mu się udało. Wszystko skończyłoby się źle, gdyby nie myśliwy, który rozpoznał wilka i rozciął jego brzuch, z którego wydostał się Czerwony Kapturek wraz z babcią. Ta bajka okaże się doskonałym wprowadzeniem do rozmowy z dziećmi o ostrożności i zachowaniu nieufności względem osób, których nie znają. 6. Dziewczynka z zapałkami Dziewczynka z zapałkami to baśń opowiadająca o ludzkiej obojętności, która doprowadzić może nawet do tragedii. Mała dziewczynka siedziała zmarznięta na ulicy i próbowała sprzedać pudełko zapałek. Przechodnie mijali ją jednak i zupełnie nie zwracali na nią uwagi. Było coraz zimniej, dlatego dziewczynka próbowała ogrzać się, rozpalając po kolei każdą z zapałek. Kiedy tylko ogień się pojawił, widziała cudowne rzeczy, jednak zaraz po jego zgaśnięciu, wracała do okrutnej rzeczywistości, aż skończyły się wszystkie zapałki, a wraz z nimi życie dziewczynki. Mimo że zakończenie bajki jest bardzo smutne, to uczy ona najmłodszych o tym, że nigdy nie powinni być obojętni na czyjąś krzywdę. Wzajemna pomoc jest bardzo ważna, a każdy kto potrzebuje pomocy, powinien ją otrzymać. 7. Królowa Śniegu Baśń opowiada o parze dzieci – Gerdzie i Kaju, którzy od dzieciństwa się przyjaźnili. Pewnego dnia do oka Kaja wpadł odłamek szkła. Jak się później okazało, pochodził on z diabelskiego zwierciadła. Sprawiło to, że chłopiec zupełnie zmienił swoje spojrzenie na świat, a wszystko, co do tej pory wydawało mu się wspaniałe, stało się okropne. W dodatku chłopca zwabiła do siebie zła Królowa Śniegu. Opuszczona Gerda postanowiła udać się na ratunek przyjaciela, po drodze przeżywając wiele przygód. Ta opowieść może nauczyć dzieci, że trzeba dbać o swoich przyjaciół, nawet kiedy nie zawsze są dla nas mili. Najważniejsze to nie poddawać się i wytrwale dążyć do określonego celu, tak jak zrobiła to Gerda, ponieważ dobro jest w stanie pokonać zło. 8. Kot w butach Po śmieci ojca rodzinny majątek zostaje rozdzielony na trzech synów. Najbardziej pokrzywdzony wydaje się być najmłodszy z nich o imieniu Jasiek, który w spadku otrzymuje kota. Jak się jednak okazuje, nie jest to zwykły kot, potrafi bowiem mówić i dorównuje inteligencją człowiekowi, a niekiedy jest w stanie go nawet przechytrzyć. Dzięki pomocy kota, Jasiek zostaje posiadaczem wielu bogactw oraz zamku. Chłopca nie interesują jednak dobra materialne pozyskane w sposób nieuczciwy, dlatego decyduje się je rozdzielić pomiędzy biednych chłopów, co pokazuje, że najważniejsza w życiu jest pokora i poczucie sprawiedliwości. 9. Kopciuszek Kopciuszek to historia o młodej dziewczynie, która traci matkę. Ojciec decyduje się ponownie ożenić, jednak jego nowa żona, jak i jej dwie córki, nie chcą zaakceptować dziewczyny. Zaczynają traktować ją jak służącą, dlatego jej dni wypełnione są sprzątaniem, gotowaniem i usługiwaniem przyrodnim siostrom. Kiedy w mieście odbywa się bal, macocha nie pozwala Kopciuszkowi w nim uczestniczyć, jednak dziewczyna zjawia się na nim dzięki pomocy dobrej wróżki. Podczas ucieczki gubi magiczny pantofelek. Zauroczony książę nie przestaje jej szukać i mimo że każda z młodych dziewczyn pragnie zostać jego żoną, on szuka posiadaczki pantofelka, aż znajduje Kopciuszka. Decyduje się ożenić z nieznajomą i pracowitą dziewczyną, co sprawia, że zmienia się jej dotychczasowe życie. Z bajki płynie morał, aby nie oceniać innych ludzi po statusie społecznym. Każda osoba jest wyjątkowa, a pokora i pracowitość zostają wynagrodzone. 10. Słowik W zamkowym ogrodzie cesarza Chin mieszkał słowik, który zachwycał mieszkańców swoim pięknym śpiewem. Cesarz kiedy dowiedział się o jego istnieniu, zapragnął mieć go u siebie, aby cieszyć się jego talentem. Kiedy jednak w prezencie od cesarza Japonii otrzymał mechanicznego słowika, który także potrafił pięknie śpiewać, pozbył się ptaka z murów zamku. Kiedy cesarz Chin leżał na łożu śmierci, mechaniczny słowik zawiódł, ponieważ przestał działać. Z pomocą przybył wtedy prawdziwy słowik, który obiecał towarzyszyć cesarzowi i umilać mu czas swoim śpiewem. Okazało się, że zwykły ptaszek jest więcej wart aniżeli złota i bogato zdobiona sztuczna zabawka. Prawdziwy ptak wykazał się wiernością, której sztuczny nie był w stanie zaoferować. 11. Roszpunka Roszpunka to piękna dziewczyna o włosach długich do samej ziemi, która została zamknięta w wieży przez złą czarownicę, skąd roznosił się jej śpiew. Książę usłyszał głos dziewczyny i od razu się w nim zauroczył. Odkrył, że do wieży dostać się można po włosach dziewczyny, jednak czarownica przyłapała go na gorącym uczynku. Obcięła wówczas dziewczynie włosy i wygnała ją do lasu, a księcia zamknęła w wieży. Po pewnym czasie udało mu się wydostać, lecz na skutek wypadku stracił wzrok. Odnalazł jednak ukochaną, gdyż rozpoznał jej śpiew w lesie, a ona uleczyła go swoimi łzami. Opowieść pokazuje zatem, że nie da się zniszczyć prawdziwej miłości. 12. Nowe szaty cesarza Cesarz uwielbiał nowe ubrania, dlatego chętnie się stroił i paradował przed swoimi poddanymi. Nie ukrywał przy tym, że pragnie być w centrum uwagi, a przy tym chce, aby inni mu zazdrościli. Na jego dwór przybyło dwóch oszustów podających się za tkaczy i obiecali uszyć mu odzienie z wyjątkowych materiałów, które są tak magiczne, że każdy kto je nosi, staje się niewidzialny. Cesarz zapragnął mieć takie szaty więc zatrudnił oszustów. Jego doradcy mieli nadzorować pracę tkaczy. Oszuści udawali, że pokazują im materiały, opisując ich wyjątkowość. Mimo że doradcy zupełnie ich nie widzieli, to nie chcąc wyjść na niemądrych i udawali, że szaty rzeczywiście są piękne. Oszukać w ten sam sposób dał się również sam cesarz, który zamiast w nowym odzieniu, paradował przed poddanymi nago. Bajka uczy prawdomówności i wiary we własny rozum. Jak się okazuje, nie należy ślepo podążać za innymi, bo można się wygłupić. 13. Dzielny ołowiany żołnierz Tytuł tej bajki nawiązuje do jej głównego bohatera. Ołowiany żołnierz, mimo że poddany został ciężkiej próbie, przez cały czas wykazywał się dumą i odwagą. Zachował spokój nawet gdy jego papierowa łódka zaczęła tonąć. W momencie, w którym połknęła go ryba, także nie popadł w panikę. Nie poddał się strachowi nawet gdy wpadł do kominka. Żołnierz uważał, że nosząc mundur, musi zachowywać się honorowo, dlatego ani razu nie krzyczał i nie prosił o pomoc. Kiedy został uratowany, powstrzymał wzruszenie, gdyż był zdania, że żołnierzowi nie przystoi płakać. Jego postawa z pewnością jest godna naśladowania i pokazuje, że warto zachować zimną krew nawet w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ panika w niczym nie pomaga, a zdrowy rozsądek pozwala wyjść z niej obronną ręką. 14. Świnki trzy Trzy sympatyczne świnki wyruszają w świat w poszukiwaniu fortuny. Każda z nich decyduje się na zbudowanie domu, jednak dwie z nich do tego celu używają nieodpowiednich materiałów, przez co wilk bardzo łatwo niszczy ich schronienie. Trzecia świnka jest jednak bardziej sprytna i dobrze zdaje sobie sprawę, że materiał do budowy domu powinien być solidny, dlatego wybiera cegłę. Wilk nie jest w stanie jej zniszczyć, a kiedy siłą próbuje dostać się do środka, wpada w zastawioną pułapkę. W ten sposób świnka przepędza na dobre złego wilka. Jest to możliwe dzięki jej rozsądkowi. Bajka świetnie udowadnia, że inteligencją i sprytem można sobie poradzić, gdy do czynienia mamy z silniejszym przeciwnikiem. 15. Pinokio Pinokio to baśń o drewnianym pajacyku, który pragnął zostać prawdziwym chłopcem. Staje się to możliwe dzięki wróżce, która odwiedza stolarza i ożywia jego marionetkę. Pajacyk musi jednak udowodnić, że zasługuje na to, aby zostać prawdziwym chłopcem, a poświadczyć o tym mają jego czyny. Czeka go długa podróż pełna przygód w czasie której wiele się nauczy. Morał jaki płynie z tej bajki dotyczy wiary we własne marzenia. Pinokio pokazuje, że warto walczyć o swoje pragnienia, a lojalność i uczciwość to jedne z najbardziej cenionych postaw. Ponadto, każdy może się zmienić, jeśli tylko bardzo się postara. 16. Piotruś Pan Głównym bohaterem bajki jest chłopiec o imieniu Piotruś, którego największym marzeniem jest pozostać na zawsze dzieckiem. Wraz z przyjaciółką Dzwoneczkiem, zabiera trójkę dzieci do swojej krainy – Nibylandii, gdzie wspólnie stawiają czoła przygodom, walcząc z okrutnym kapitanem Hakiem. Bajka przepełniona jest magią i ciekawymi historiami. Co ciekawe, jej bohaterowie nie są grzeczni, często nie budzą nawet sympatii, a mimo to bajka cieszy się dużą popularnością na całym świecie i to od wielu lat. Jak każda z nich niesie przy tym ze sobą morał, przestrzega przed egoizmem i uczy, że mimo wszystko należy postępować właściwie. 17. O wilku i siedmiu koźlątkach Bajka o siedmiu koźlątkach to przestroga dla najmłodszych, aby zawsze słuchały swoich opiekunów i nie dały się zwieść namowom innych ludzi. To także opowieść o matczynej miłości, która jest w stanie wszystko przezwyciężyć. Mimo że koźlątka zostały oszukane przez wilka, które je pożarł, to ich matce udało się je uratować dzięki sprytowi. Wydostała z brzucha zwierzęcia swoje dzieci, a w ich miejsce włożyła ciężkie kamienie, co pozwoliło unicestwić wilka. Zło zostało więc pokonane, a dobro zwyciężyło. Bajka jest potwierdzeniem tezy, że nie opłaca się źle postępować, ponieważ za złe uczynki spotka nas kara. 18. Jaś i magiczna fasola Biedny Jaś sprzedaje swoją krowę w zamian za worek z magicznymi ziarnami fasoli, aby zadbać o siebie i swoją mamę po śmieci ojca. Po zasadzeniu ziaren na jego podwórku wyrasta sięgająca do nieba latorośl z mnóstwem pnączy. Chłopiec decyduje się po nich wspiąć. Na samej górze znajduje się wielki zamek zamieszkały przez złego olbrzyma, a także kura znosząca złote jajka i harfa. Nie tylko ten magiczny przedmiot chłopiec kradnie z zamku. Jego chciwość zaczyna wzrastać, dlatego zdenerwowany olbrzym rozpoczyna za nim pościg. Jaś jest jednak bardzo sprytny i ucina pnącze, po którym biegnie Olbrzym, pozbywając się w ten sposób przeciwnika. Także i tym razem zła postać zostaje ukarana. 19. Ubogi i bogaty Pan Bóg schodzi na ziemię pod postacią człowieka i szuka schronienia. Jego kroki wiodą go najpierw do domu bogacza, który odmawia mu schronienia myśląc, że jest on żebrakiem. Kieruje się więc do kolejnego domu, zamieszkałego przez człowieka ubogiego, który dzieli się z nim wszystkim, co posiada. W zamian za okazaną pomoc Bóg pozwala mu wypowiedzieć trzy życzenia, lecz ubogi człowiek niewiele chce dla siebie. Kiedy bogacz pojmuje swój błąd próbuje oszukać Boga i w zamian także otrzymuje szansę na spełnienie swoich trzech życzeń, jednak wypowiada je nieroztropnie, przez co nie przynoszą mu nic dobrego. Baśń uczy pokory i pokazuje, że dobro wraca do ludzi, którzy sami je czynią. Pokazuje jednocześnie, że nie należy być zachłannym. 20. Sezamowa góra Bajka opowiada o losach dwóch braci, z których jeden jest biedny, a drugi bogaty. Pierwszy z nich odnajduje górę, która otwiera się na magiczne hasło. W jej wnętrzu mieści się mnóstwo bogactw. Bierze jednak niewiele i przez jakiś czas żyje dostatnie, dzieląc się złotem z innymi. Kiedy złoto się kończy, ponownie powraca po skarb. Bogaty brat odkrywa jego tajemnicę, po czym sam udaje się do góry. Przez zachłanność traci jednak poczucie czasu i zapomina jakie jest hasło, które pozwoli mu się wydostać. W tym miejscu zastają go zbójnicy, czyli właściciele skarbu. Mszczą się na bogatym bracie za kradzież i odbierają mu życie. 21. Królewna Śnieżka Piękna królewna zostaje wygnana przez macochę z zamku. Zazdrość o jej urodę sprawia, że macocha pragnie pozbyć się Śnieżki na zawsze. Ta jednak zdaje się doskonale radzić sobie w lesie, gdzie odnajduje chatkę krasnoludków. Mieszka z nimi przez jakiś czas i dba o swoich nowych przyjaciół, którzy darzą ją opieką i miłością. Macocha nie poddaje się i podstępem podaje Śnieżce zatrute jabłko, co sprawia, że zapada ona w śpiączkę. Wędrujący po lesie książę natrafia na grób Śnieżki i pragnie zabrać ze sobą jej ciało, a kiedy podnosi trumnę, z ust królewny wypada zatruty kawałek jabłka, dzięki czemu powraca ona do życia. Zła macocha zostaje ukarana za próbę zabójstwa królewny, która po ślubie z księciem zostaje królową. Dobroć Śnieżki jest nagrodzona, ponieważ czeka ją szczęśliwe i długie życie z ukochanym. 22. O krasnoludkach i sierotce Marysi Krasnoludki wiosną wychodzą na powierzchnię, gdzie napotykają wielu ludzi, w tym sierotkę Marysię. Dziewczynka zagubiła swoje gąski i nie potrafi ich odnaleźć, dlatego pracowite krasnoludki postanawiają jej pomóc. W krótkim czasie odnajdują zagubione zwierzęta. To jednak nie koniec ich misji na powierzchni. Pomagają także innym postaciom. W trakcie swoich przygód zostają oszukane przez złego liska, który morduje gąski. Spotyka go najdotkliwsza z kar, czyli śmierć. Bajka wskazuje na fakt, że należy pomagać sobie nawzajem, gdyż współpraca pozwala szybciej osiągnąć zamierzony efekt, a osoby, które myślą tylko o sobie i tak nic na tym nie zyskują, a wręcz najwięcej tracą. 23. Pani Zima Pani Zima to bajka o dwóch córkach, z których jedna była nad wyraz pracowita, a druga leniwa. Matka ceniła jednak znacznie bardziej tę leniwą, gdyż była ona jej rodzoną córką, zaś pracowita – przybraną. Kiedy obie z nich stanęły przed wyzwaniem podołaniu ciężkim obowiązkom Pani Zimy, okazało się, że jedynie pracowita córka jest w stanie im sprostać, ponieważ potrafi pokornie słuchać poleceń, a przy tym ma zapał do pracy, za co została sumiennie wynagrodzona. Leniwa córka, która także pragnęła otrzymać nagrodę, nie poradziła sobie z zadanymi zleconymi przez Panią Zimę, a jej lenistwo zostało ukarane, gdyż zamiast złotem, oblana została smołą. Morał z bajki jest więc prosty i zawiera się w ludowym przysłowiu „ciężka praca popłaca”. 24. Żabi król Królewna podczas zabawy upuszcza szklaną kulę do studni. Nagle wynurza się z niej żaba, która potrafi mówić i oferuje królewnie pomoc w zamian za złożenie pewnej obietnicy. Królewna chętnie przystaje na propozycję, lecz w rzeczywistości nie ma zamiaru wywiązywać się z danego słowa i szybko ucieka do pałacu. Żaba jest jednak bardzo bystra i znajduje drogę do pałacu, a król słysząc o złożonej obietnicy, nakazuje córce, aby jej dotrzymała. Królewna niechętnie zgadza się i spełnia wszystkie prośby żaby. Po dotrzymaniu obietnicy, żaba przemienia się w pięknego królewicza. Baśń uczy więc, że trzeba być konsekwentnym i uczciwym, co wiąże się z koniecznością spełniania raz złożonych obietnic. Takie zachowanie z pewnością zostanie docenione, a może nawet nagrodzone. 25. Mały Książę Mały Książę mieszka na odległej planecie, gdzie opiekuje się swoją jedyną przyjaciółką, kwiatem róży. Róża jest jednak niezwykle kapryśna i zupełnie nie docenia księcia, przez co ten decyduje się w końcu ją opuścić. W trakcie swojej wędrówki spotyka mnóstwo innych postaci, które objawiają mu prawdę o przyjaźni i miłości. Mały Książę zdaje się rozumieć, że nigdy nie powinien opuszczać swojej róży, ponieważ jest za nią odpowiedzialny. Róża także zdaje się pojmować, że źle traktowała jedynego przyjaciela, który był przecież jej całym życiem. Z tej historii można wiele się nauczyć o miłości oraz o tym, jak należy dbać o najbliższe nam osoby. 26. Piękna i Bestia Piękna i Bestia to baśń ludowa, która wielokrotnie była adaptowana na potrzeby filmu. Opowiada historię Belli, która decyduje się uratować ojca więzionego przez Bestię. Udaje się więc do zamku i zgadza się zająć miejsce ojca w celi. Bestia traktuje jednak dziewczynę łagodnie, pozwalając jej przechadzać się po całej posiadłości. Dziewczyna szybko zaprzyjaźnia się z zaczarowanymi mieszkańcami zamku, a z ich pomocą odkrywa, że Bestia jest w rzeczywistości księciem, na którego wiedźma rzuciła urok. Bella zbliża się do Bestii. Kiedy okazuje się, że jej uczucie jest prawdziwe, Bestia na powrót przemienia się w księcia. To bajka, którą z pewnością należy przeczytać najmłodszym, aby mogły zrozumieć, że piękno tkwi tak naprawdę we wnętrzu drugiego człowieka, a nie w jego wyglądzie. 27. Stoliczku nakryj się Kolejna w zestawieniu baśń Braci Grimm, która opowiada o krawcu i jego trzech synach. W ich domu panował niedostatek, a jedyny pokarm stanowiło mleko kozy, dlatego każdy z synów miał obowiązek wypasać ją na pobliskiej łące. Koza była jednak z natury prawdziwą kłamczuchą i po powrocie do domu, zawsze twierdziła, że nic danego dnia nie jadła, przez co krawiec pozbył się wszystkich synów z domu zarzucając im lenistwo i oszustwo. Dopiero kiedy odkrył, że koza go okłamuje, pożałował swojego czynu. W tym czasie każdy z synów uczył się innego zawodu. Najlepiej poradził sobie jednak najstarszy z nich, który uczył się u stolarza. W zamian za pilną edukację, otrzymał w prezencie magiczny stolik, który sam napełniał się daniami po wymówienia słów „stoliczku nakryj się”. Pozostali bracia także otrzymali magiczne podarunki i mimo, że większość z nich została skradziona, to braciom udało się odzyskać wszystkie dobra, a zaczarowany stolik zapewnił dobrobyt ich rodzinie. Koza, która nie grzeszyła prawdomównością, została zaś wygnana i użądlona przez pszczołę. 28. Paluszek Paluszek to opowieść o maleńkim chłopcu, który pomimo kilku centymetrów wzrostu, okazał się niezwykle pomysłowy i zaradny. Bardzo chciał pomagać swojemu tacie, lecz nie był w stanie pracować fizycznie, dlatego rozwinął wyobraźnię, a tym samym nierzadko używał podstępu. Sprawiło to, że przeżył mnóstwo przygód, a nawet znalazł się w niebezpieczeństwie po tym jak trafił do krowiego żołądka. Na szczęście, tak jak każda bajka, tak i opowieść o Tomcio Paluszku skończyła się dobrze, a chłopiec zrozumiał, że nie powinien oddalać się od swojej rodziny. Niemniej, jego odwaga pomimo małego wzrostu, okazała się imponująca. 29. Krzesiwo Krzesiwo to bajka, która opowiada o zakochanym żołnierzu i pięknej królewnie. Żołnierz dzięki męstwu, ale i sprytowi staje się posiadaczem magicznego krzesiwa, które jak się później okazuje, spełnia jego wszystkie życzenia. Żołnierz marzy jedynie, aby zobaczyć ponownie dawną ukochaną, co udaje mu się nawet kilkukrotnie, jednak po pewnym czasie zostaje złapany i uwięziony. Dzięki magii wydostaje z celi, unikając tym samym powieszenia, a historia kończy się ślubem zakochanych, co tylko potwierdza, że moc prawdziwej miłości jest ogromna. 30. Śpiąca Królewna Śpiąca Królewna jest baśnią autorstwa Charles’a Perraulta. Zła wróżka rzuca klątwę na królewnę, zgodnie z którą, gdy tylko ukończy 16 rok życia, ukuje się wrzecionem i umrze. Inna z dobrych wróżek próbuje zdjąć klątwę, jednak okazuje się, że może jedynie ją załagodzić. Królewna nie umrze, lecz zaśnie na sto lat, a po tym czasie obudzić może ją jedynie pocałunek księcia. Kiedy królewna kuje się wrzecionem w palec, na zamku ponownie pojawia się dobra wróżka i usypia wszystkich obecnych w zamku, aby mogli obudzić się za sto lat razem z królewną. Po tym czasie w zamku pojawia się książę, który zauroczony widokiem śpiącej królewny, całuje ją, a klątwa przestaje działać. To kolejna baśń opowiadająca o potędze miłości, która przypadnie do gustu zwłaszcza dziewczynkom. Dlaczego warto czytać dzieciom bajki? We współczesnych czasach, kiedy dostęp do technologii jest niemal nieograniczony, dzieci często zatracają się w korzystaniu z urządzeń mobilnych z dostępem do sieci. W efekcie już trzylatki potrafią biegle obsługiwać smartfon czy tablet. Psycholodzy zwracają uwagę na fakt, że tego rodzaju umiejętności mogą znacząco zaburzyć ich rozwój, co widocznie jest obecnie w zaburzeniach mowy. Najmłodsi zamiast wypowiadać kolejne słowa, uczą się klikać na ekranie. Nierzadko spędzają także czas na oglądaniu bajek, wpatrując się godzinami w telewizor. Zbyt częste obcowanie z telewizorem, tabletem czy komputerem, sprawia, że dzieci stają się mniej aktywne, spada jednocześnie ich kreatywność. Właśnie dlatego tak ważne jest znajdowanie ich innych form rozrywki. Do jednej z nich należy czytanie dzieciom na głos. Dlaczego warto to robić? Bajki stanowią nieocenione źródło wiedzy, dzieci mogą poznać nowych bohaterów i przenieść się do ich świata. W związku z tym, że ich nie widzą, uruchamia się wyobraźnia. Najmłodsi mogą więc przenieść się do świata ulubionych postaci książkowych i razem z nimi przeżywać kolejne przygody. Czytanie rozbudza w nich ciekawość świata, a tym samym głód wiedzy, sprawiając że będą chętniej się uczyć. Co ważne, czytanie dzieciom na głos sprawia, że szybciej nauczą się mówić. Podstawę tego procesu stanowi rozumienie mowy, czyli wytworzenie tzw. słownika biernego. Czytanie jest do tego doskonałą okazję. Maluchy poznają wówczas wiele nowych słów, a rodzice mogą wyjaśniać im ich znaczenie. O wiele łatwiej zapamiętać je jeśli zostaną umieszczone w wybranym kontekście. Ponadto, dziecko śledząc rozwój akcji, uczy się dostrzegać i przewidywać konsekwencje określonych działań. Zaczyna zatem rozumieć, jak działa łańcuch przyczynowo-skutkowy. To nieoceniona umiejętność w życiu społecznym. Czytanie książek kształtuje również inteligencję emocjonalną dziecka. To właśnie z bajek najmłodsi uczą się empatii. Z każdą historią wiążą się przecież różnorodne emocji, od smutku, rozczarowania czy żalu po radość, euforię, a nawet zakochanie. Dzieci uczą się je nazywać, a dzięki temu łatwiej im zdefiniować później własne uczucia. Czytanie dzieciom na głos to jednocześnie sposób na wpojenie im nowej wiedzy, a także na odnalezienie pasji. Z badań wynika, że dzieci, którym rodzice czytają bajki, znacznie chętniej same sięgają później po książki. Ma tu duże konsekwencje w późniejszym procesie edukacji, Dzieci, które czytają książki mają bogatszy zasób słownictwa, a przy tym łatwiej przychodzi im nauka ortografii. Nierzadko odnajdują w sobie również zamiłowanie do pisania bądź wymyślania różnych historii. Nie od dziś wiadomo przecież, że kreatywność idzie w parze z czytaniem. Czytanie może być także sposobem na pozbycie się nudy. W dzisiejszych czasach, kiedy najmłodsi mają wokół siebie tak dużo bodźców, trudniej jest im się wyciszyć i skupić uwagę na jednej czynności. Czytanie książek z pewnością jest czynnością pozwalającą się odprężyć, a przy tym zapomnieć o wszystkim, co się wokół dzieje. To zatem przepis na smutki, chandrę czy nawet deszczowe popołudnie. Ciekawe historię wydają się bowiem nie mieć końca, a biblioteki pełne są nowości, dedykowanych właśnie dzieciom. Rodzice, którzy dotąd nie czytali swoim pociechom, powinni szybko nadrobić zaległości. To jedna z najprostszych form usypiania malucha. Zabawa z tabletem lub smartfonem przed pójściem spać, zdecydowanie nie jest dobrym rozwiązaniem, gdyż dzieci wówczas stają się za bardzo rozbudzone, aby mogły spokojnie zasnąć. Dobra lektura może za to przynieść jedynie same korzyści. Nagrody Cała Polska czyta dzieciom - książki dla dzieci 0-4 lat Opis książki Zielony żółw Franklin znany jest dzieciom na całym świecie z serii powszechnie lubianych książeczek oraz popularnych filmów animowanych. Każdy tomik to osobna historia o niezwykle ważnych sprawach z życia przeciętnego kilkulatka. Tym razem Franklin próbuje przezwyciężyć strach przed burzą. Postacie wykreowane przez autorki są wzorcem nie tylko dla dzieci, lecz także dla rodziców, a ich przeżycia pozwalają odnaleźć się w niełatwych sytuacjach życiowych. Franklin bardzo boi się burzy. Koledzy pomagają mu przezwyciężyć ten strach, wymyślając wesołe historyjki na temat tego zjawiska. W końcu burza się kończy, ale czy starania kolegów przyniosły pożądane efekty? Kup teraz Warto zobaczyć W domuW mieścieWycieczkiKsiążkiDla rodzicaKonkursyRozrywkaSpecjalneKatalog Rozdział 1 Tajemnica szewcaPewnego razu do zakładu starego szewca przyszedł dziwny klient. Ubrany był elegancko, ale jakoś staromodnie. Mógłby to być aktor prosto z teatru lub człowiek z dawnych czasów. Miał długi pluszowy płaszcz, czarny cylinder i małą laseczkę. Pod pachą trzymał kartonowe pudełko, a na prawej dłoni nosił trzy pierścienie.– Chciałem oddać buty do naprawy – powiedział donośnie i położył pudełko na ladzie.– Oczywiście – odrzekł szewc Alfred i otworzył które zobaczył były równie dziwaczne jak sam klient. Szewc nigdy takich nie widział, choć pracował w tym fachu od bardzo wielu lat. Podeszwę miały z cienkiego, gładkiego drewna. W środku wełnianą wkładkę, a całość buta była z brązowej, eleganckiej skóry. Były mocno zniszczone, lecz widać było, że są z materiałów najlepszej jakości.– Czy potrafi pan je naprawić i odnowić? – spytał tajemniczy klient.– Raczej tak. Postaram się zrobić co w mojej mocy.– Haha – zaśmiał się nieznajomy – Co w pana mooocy? – powtórzył przeciągle – To doskonale . Nie musi się pan śpieszyć. Wpadnę po nie dopiero za jakiś czas. Pożegnał się, ubierał cylinder i długo przyglądał się butom. Wiedział, że naprawa ich nie będzie łatwa ale i tak nie miał nic innego do roboty. Od dawna nie miał żadnego klienta. Niewielu ludzi naprawia jeszcze buty. Większość wyrzuca zniszczone i kupuje nowe. Szewc uznał, że mocnym klejem naprawi pęknięte podeszwy, a skórę odnowi . Nie spodziewał się jednak, że te dziwaczne buty maja pewną pół roku, a tajemniczy klient nadal się nie zjawił. Buty od dawna już były gotowe. Leżały w pudełku i wyglądały jak nowe. Z niecierpliwością czekały na swojego właściciela. Były piękne, mocne i bardzo chciały chodzić. Szewc także czekał na klienta i żałował, że ich nie odbiera. W końcu postanowił zabrać je dla siebie. Skoro nie otrzymał zapłaty za swoją pracę to przynajmniej wziął naprawione buty. Przymierzył jednego. Okazało się, że był niesamowicie wygodny i pasował mu doskonale. Ubrał drugiego do pary, a wtedy stało się coś niezwykłego .Buty nagle zmieniły się na jego nogach i wcale nie wyglądały dziwacznie. Stały się eleganckie i gustowne. Szewc nie wierzył własnym oczom. Nie rozumiał jak to możliwe? Natomiast buty cieszyły się, że wreszcie wydostały się z pudełka. Chciały służyć Alfredowi, który tak dobrze się nimi do domu w nowych butach szewc czuł się wspaniale. Nogi same go niosły. Wcześniej często bolały go plecy i stopy, lecz teraz było inaczej. Czuł się jakby znów był młody. Stał się zdrowy, silny i energiczny. Buty potrafiły zmieniać nie tylko siebie, ale też ludzi. Jeśli kogoś polubiły to pomagały mu, jeśli nie to mogły nawet zaszkodzić. Szewc jak nigdy dotąd szedł okrężną drogą przez park. Od tego dnia nie nosił żadnych innych butów. Wkrótce wszyscy zauważyli, że bardzo się zmienił. Sąsiedzi widzieli jak wbiega po schodach na szóste piętro, dużo jeździ na rowerze i spaceruje. Alfred schudł i nabrał kondycji. Był z tego dumny, a buty były szczęśliwe, że miały dużo razu odwiedził go wnuk Oskar. Dawno się nie widzieli.– Ale ty wyrosłeś. Kawał chłopa z ciebie – zauważył Alfred– Tak wiem. A ty dziadku też się zmieniłeś. Super wyglądasz. Chyba uprawiasz jakiś sport?– Jasne. I to nie jeden. W końcu wziąłem się za siebie i dużo trenuję. A ty?– Nie lubię sportu. Nie nadaję się do tego – powiedział Oskar– Jak to? Dlaczego? Trzeba ćwiczyć! Wiesz dla kondycji, zdrowia… I dla dziewczyn oczywiście – uśmiechnął się Alfred– Wiem, co mówię.– No tak, ale jakoś nie wiem co ćwiczyć? Wolno biegam, w piłkę słabo to szewc od razu wpadł na pewien pomysł.– Mam coś, co ci pomoże – powiedział i podał mu swoje buty.– Ale dziadku! Nie będę w nich chodził – wykrzywił się – Nie mogę nosić butów po mi. W końcu jestem szewcem i na butach znam się jak nikt inny. Nie będę cię przekonywał. Ubierz je raz, a sam zrozumiesz ile są warte?Oskar wziął buty dziadka, żeby nie robić mu przykrości. Nie spodziewał się jednak, że tak szybko je ubierze. Gdy wracał do domu złapał go ulewny deszcz. Chłopak nie miał parasola, a jego trampki szybko przemokły. Woda chlupotała w nich i było mu zimno. Nagle poczuł jakby podarowane buty podskoczyły w reklamówce. Zajrzał do nich wystraszony.– Co to? Chyba wydawało mi się – pomyślał. Buty leżały spokojnie na dnie torby. Szedł dalej, szczękając z zimna zębami kiedy znów to poczuł. Wyraźnie jakby buty chciały przypomnieć mu o sobie. Może przekonać jakoś do siebie. Nie wiadomo, ale na pewno dawały mu jakiś znak. Na szczęście zrozumiał o co chodzi. Po co marznąć, skoro w torbie ma suche buty. Postanowił je ubrać– Mam nadzieje, że nikt znajomy mnie nie zobaczy – pomyślał. Ubrał je,a one od razu dopasowały się do jego stóp i zupełnie zmieniły fason. Nagle stały się fajne i młodzieżowe. Do tego niesamowicie wygodne. Oskar nie rozumiał jak jego dziadek to zrobił, ale był bardzo zadowolony. Biegł przez miasto przeskakując 2 Nowe buty OskaraNastępnego dnia w szkole wszyscy od razu zauważyli nowe buty Oskara. Nikt nie miał takich.– Skąd je masz?– Gdzie kupiłeś?- pytali koledzy.– Dostałem od dziadka . Jest szewcem i zrobił je dla mnie – tłumaczył z dumą wreszcie skończyły się lekcje wszyscy chłopcy poszli na boisko. Oskar nie grał zbyt dobrze, ale miał nadzieje, że nowe buty przyniosą mu szczęście. I tak też się stało. Potrafił kopać piłkę celnie i mocno jak nigdy wcześniej. Strzelił nawet bramkę i to z drugiego końca boiska. Mecz toczył się dla niego jak we śnie. Spełniło się jego największe marzenie. Magiczne buty pomagały mu. Choć grały pierwszy raz, to od razu pokochały tą grę. Lubiły zmieniać się i uczyć nowych rzeczy. Po meczu wszyscy chłopcy chwalili Oskara, a buty dumnie wyprężały swe czubki.– Pięć do jednego dzięki tobie – gratulował mu .Ale ty grasz! Nie wiedziałem o tym– Ani ja – powiedział Olek– Chyba ćwiczyłeś? Co?– Tak z tatą – skłamał Oskar. Nie mógł przyznać się, że to nie jego zasługa. Zrozumiał co dziadek miał na myśli mówiąc, że sam przekona się o wartości jego butów. Musiał mu podziękować. Po południu poszedł do jego zakładu.– Dziadku te buty są ekstra! Powiedz mi jak to zrobiłeś? – wołał od drzwi.– Ale co ja zrobiłem? Opowiadaj co się stało?– No wiesz! Nagle świetnie gram w piłkę i szybko biegam. To dzięki tym butom? Prawda?– No właśnie, nie wiem jak to możliwe, ale to prawda – przyznał dziadek – Też przekonałem się o ich mocy.– To teraz musisz zrobić takich setki albo tysiące. Każdy chciałby takie mieć. Sprzedamy je i będziemy bogaci. Będziemy milionerami!- wołał podekscytowany Oskar– Oj, niestety nie potrafię takich zrobić. Ja je tylko naprawiłem. To są jedyne takie buty o których mi wiadomo.– Serio nie ty je zrobiłeś? To skąd je masz?Szewc opowiedział chłopcu w jaki sposób zdobył magiczne buty. Zabronił mu mówić o tym komukolwiek. Kazał używać ich z rozwagą, aby nie było z tego powodu kłopotów. Obawiał się, żeby buty nie dostały się w niepowołane ręce, albo nie zaszkodziły im. Oskar wrócił do domu zawiedziony, że nie zostanie milionerem, ale szczęśliwy, że posiada jedyne magiczne buty. Chłopak chodził tylko w nich, aż do pewnego pechowego dnia, gdy poszedł na basen. Kiedy on pływał jakiś złodziej ukradł pozostawione w szatni najładniejsze buty. Zabrał także wyjątkowe buty Oskara. Gdy chłopak dowiedział się o tym był załamany. Stracił swój największy skarb. Pozbawiony butów wracał do domu w klapkach, jednak nie tym się martwił. Nie wiedział jak powiedzieć kolegom, że nie jest super graczem. Albo wytłumaczyć wszystkim, że nie potrafi już szybko biegać. Natomiast złodziej nie docenił wyjątkowych butów. W jego torbie niezwykłe buty znów zmieniły swój kształt. Stały się dziwaczne i staromodne. Szybko zrozumiały co się stało i nie chciały należeć do przestępcy Nie zamierzały mu służyć ani pomagać. Nie zasługiwał na nie i dlatego postanowiły zmienić wygląd. Nie żałowały kiedy zdziwiony złodziej wyrzucił je do kosza na ulicy. Co prawda nie wiedziały co je czeka, ale miały swoją moc. Niebawem wystawiły z kosza brązowe, błyszczące czubki. Uważnie przyglądały się przechodniom. Pierwszy przeszedł wysoki pan, potem pani z wózkiem i rowerzysta, lecz żadne z nich nie spojrzało na kosz na śmieci. Czas mijał a one czekały w gotowości. Wiedziały, że ktoś w końcu je zauważy. I tak się wkrótce stało. Zobaczyła je pewna pani. Wyjęła z kosza i przyjrzała im się uważnie. Wyglądały staromodnie, ale elegancko .Były dziwne, ale podobały jej się. Nigdy nie miała takich, więc zabrała je. Buty cieszyły, bo czuły, że trafiły w dobre 3 Sekret Pieskowej babciPani Zosia mieszkała w małym mieszkanku na trzecim piętrze . Była samotna i żyła bardzo skromnie. Brakowało jej pieniędzy na wiele rzeczy, lecz mimo to była pogodną i bardzo miłą osobą. Lubili i znali ją wszyscy mieszkańcy bloku. Tego dnia pani Zosia wracała do domu bardzo zadowolona. Cieszyła się z pięknych, znalezionych butów i miała nadzieję, że będą na nią pasować. Kiedy wreszcie ubrała je była zachwycona. Pasowały doskonale i były niesamowicie wygodne. Choć nie zamierzała już nigdzie wychodzić, to nagle nie mogła powstrzymać się od spaceru. Prawie biegiem zeszła na dół a potem do parku. Miała mnóstwo energii. Podskakiwała z radości. Zauważyła staruszka siedzącego na ławce z wyrywającym się psem.– Chyba piesek chciałby pospacerować? – spytała– O tak. On chciałby, ale ja nie mam siły – odpowiedział staruszek– To może ja się z nim przejdę? – zaproponowała pani Zosia– Jeśli pani może to bardzo proszę. To jest Zosia z Reksiem na smyczy spacerowała i biegała przez całą godzinę, aż piesek miał dość. Od dawna nie czuła się tak wspaniale. Umówiła się ze staruszkiem, że następnego dnia też wyprowadzi Reksia. Wracając do domu niespodziewanie natknęła się na policyjny pościg. Dwóch policjantów goniło jakiegoś mężczyznę.– Stój złodzieju! – wołał jeden z nich– Poddaj się! Mamy cię! – krzyknął drugi, choć nie mieli szans żeby go złapać. Z każdą chwilą oddalał się coraz bardziej. W tym momencie ktoś jeszcze ruszył w pogoń. Była to pani Zosia. W nowych butach niezwykle szybko dogoniła złodzieja i przewróciła na chodnik. W końcu dobiegli policjanci, a zaskoczony złodziej z niedowierzaniem patrzył na drobną kobietę, która właśnie położyła go na łopatki. Oj gdyby wiedział, że to dzięki butom, które niedawno ukradł, a potem wyrzucił do kosza, nigdy by sobie nie darował.– Dziękujemy pani za pomoc – powiedział jeden z funkcjonariuszy – gdyby nie pani wymknąłby się nam.– A co on zrobił? – spytała pani Zosia.– Okradł szatnię na basenie. Na szczęście ma swoje łupy, więc wszyscy odzyskają skradzione buty.– Aha to złodziej butów? – kobieta spojrzała podejrzliwie na nowe dziwaczne buty.– Zgadza się. Ukradł same najnowsze, sportowe modele – uspokoił ją policjant, widząc jak przygląda się swoim butom – Ale nie ma co się martwić, dzięki pani posiedzi w więzieniu i nic już nie Zosia zrozumiała, że złodzieje nie kradną takich butów, jak te które miała na nogach. Może nie były modne, ale były niesamowite. Szczęśliwa wróciła do swojego dnia w szkole Oskar był bardzo smutny Kiedy chłopcy jak zwykle umawiali się on oznajmił:– Ja nie idę grać– Czemu Oskar? Chodź jesteś najlepszy!– Dziś nie mogę – skłamał.– Bał się, że bez szczęśliwych butów znów będzie słaby. Zadzwonił do dziadka i powiedział mu o kradzieży.– Oj szkoda ich naprawdę – zmartwił się szewc– Mam nadzieje, że złodziejowi te buty nie pomogą – powiedział Oskar– Na pewno nie – stwierdził dziadek. – Może mu nawet tym czasie pani Zosia spotykała się ze znajomym staruszkiem w parku by wyprowadzić jego pieska, a koledzy Oskara na boisku. Dziwne uczucie zmusiło panią Zosię, by podeszła do grających w piłkę chłopców. To buty szukały na boisku Oskara. Niestety nie było go. Buty zasmuciły się, gdyż liczyły że go tam znajdą. Żałowały, że nie mogą pograć. Dobrze, że przynajmniej mogły biegać z panią Zosia i Reksiem. Z nową właścicielką też było fajnie. Pani Zosia z każdym dniem miała coraz więcej ruchu. Staruszek zaproponował jej zapłatę, jeśli będzie codziennie wyprowadzać Reksia. Oczywiście zgodziła się. Wkrótce też poznała w parku kolejną osobę potrzebującą pomocy przy wyprowadzaniu psa. Z dwoma pieskami raziła sobie bez problemu i coraz więcej dorabiała. Niebawem okazało się, że wiele osób w okolicy ma psy, z którymi nie może spacerować. A ona kochała psy i na spacerach z nimi czuła się wspaniale. Po tygodniu miała dziesięć psów do wyprowadzenia każdego dnia. W parku wszyscy oglądali się na babcię prowadząca na smyczach po dwa lub trzy pieski równocześnie. Biegała z nimi jak nakręcona.– Hej Pieskowa babciu – tak wołali za nią dwaj bracia bliźniacy na hulajnogach – Ale ty masz formę . Antek i Franek do tej pory byli najszybsi w parku. Nikt nie miał z nimi szans, aż ona ich przegoniła.– Jak pani to robi?– Gdzie pani trenuje? – słyszała ciągle od obcych ludzi na ulicy i w Zosia wiedziała, że to zasługa znalezionych butów. Nie mogła jednak nikomu zdradzić swojego sekretu. Co prawda znalazła te buty, ale ktoś mógł ich szukać. Nie wiedziała dokładnie jak one działają. Podejrzewała, że to jakiś nowy wynalazek. Może z Chin, albo z Ameryki? Gdyby przyznała się do posiadania super butów mogłaby mieć kłopoty. Wolała więc udawać super niedzieli w parku odbywały się zawody w bieganiu. Zebrało się mnóstwo ludzi. Niektórzy uczestniczyli w biegu, a inni przyszli popatrzeć i kibicować. Pani Zosia jak zwykle przyszła wyprowadzić pieski. Nagle usłyszała z głośników wołanie. To ją wzywano:– Uwaga! Uwaga! Prosimy o zgłoszenie się do biegu Pieskową pobiegła w kierunku startu:– O nareszcie jest pani! – zawołał czekający tam Antek– Baliśmy się, że nie zdążysz Pieskowa babciu – powiedział drugi czekający bliźniak Franek– Ale na co nie zdążę? O co chodzi? – pytała pani Zosia– Na bieg oczywiście. Zapisaliśmy panią.– Pieskowa babciu jesteś najlepsza. – tłumaczyli jej bracia– Mam wystartować? Ale co będzie z pieskami?– My się nimi zajmiemy. Spokojna głowa – zaproponował Antek– Właściwie to niezły pomysł! Chętnie spróbuję swoich sił – zgodziła sięWkrótce wszyscy wystartowali. Niestety pani Zosia została w tyle. Nie łatwo było dogonić świetnych biegaczy. Pomimo, że biegła ile sił w nogach, a magiczne buty robiły co mogły wciąż przegrywała. Prowadził wysoki, wysportowany pan. Za nim biegła grupka chłopaków i dwie dziewczyny, a potem jeszcze sporo różnych osób. Antek i Franek dopingowali ją z całych sił. Jej pieski szczekały, a wszyscy znajomi z parku wołali:– Pieskowa babciu dalej! Szybciej! Szybciej!W końcu Pani Zosia uwierzyła w siebie. Zapragnęła wygrać ten bieg, a magiczne buty chciały jej w tym pomóc. Nagle przyśpieszyła i zaczęła po kolei wyprzedzać rywali. Był szybka i silna. Wiatr rozwiewał jej siwe włosy spięte w mały koczek. Super babcia zostawiła wszystkich daleko w tyle.– Hurra ! Wołał zachwycony tłum gdy pierwsza dobiegła do metyAntek i Franek z dwoma pieskami na smyczach rzucili się jej na szyję: – Jesteś super! Wiedzieliśmy że wygrasz!– Dziękuję chłopcy, że uwierzyliście we mnie. Cieszę się, że pobiegłam. Zapraszam was na wielkie lody. Idziecie ze mną?– Jasne!– Pewnie – wołali chłopcyButy też cieszyły się z wygranej. Pierwszy raz ścigały się i były babcia dostała za pierwsze miejsce ogromny telewizor. Była bardzo szczęśliwa. Nigdy nawet o takim nie 4 Marzenie LauryPewnej soboty do parku przyszła Laura. Skończyła dopiero osiem lat, ale była bardzo odpowiedzialna i mądra. Długie blond włosy splecione miała w warkocz, na ramię zarzucony niewielki plecak, w kieszeni nosiła komórkę a w rękach dwie kule. Musiała ich używać chodząc, ale i tak to był sukces. Jeszcze niedawno jeździła na wózku inwalidzkim, gdyż urodziła się z niepełnosprawną nóżką. Na szczęście udało się ją zoperować i mogła chodzić z pomocą kul. Dziewczynka wierzyła jednak, że wkrótce całkiem wyzdrowieje. Wymagało to dużo wytrwałości i chodzenia, dlatego ćwiczyła nawet gdy rodzice pracowali. Spacerowała wtedy w parku. Marzyła by biegać, jeździć na rowerze czy rolkach jak inne dzieci. Nagle zobaczyła Pieskową babcię z gromadką psów. Bardzo jej zazdrościła. Uwielbiała psy, a do tego super babcia budziła jej podziw. Pani Zosia zauważyła, że jest obserwowana i podeszła.– Chcesz pogłaskać pieski?- spytała– Tak, bardzo. Wszystkie są pani?– Nie. Ja je tylko wyprowadzam.– Zazdroszczę pani – powiedziała Laura. – Też bym chciała, jak pani biegać– Nie martw się. Na pewno kiedyś będziesz.– Na razie raczej nie. Ale może jakiś cud albo magia pomogą– Ja ci pomogę – powiedziała pani Zosia– Jak? Jest pani lekarzem?– Nie, ale pomogę ci w inny sposób. Zamieńmy się butami.– Po co? Dlaczego?- pytała dziewczynka– Wiem, że to dziwne, ale ja mam wyjątkowe buty. W nich będziesz chodzisz. ZobaczyszSłysząc to Laura od razu zdjęła swoje baleriny i zamieniły się. Na jej nogach duże dziwaczne buty szybko zmieniły się. Doskonale pasowały i były bardzo podobne do jej balerinek. Laura od razu poczuła wielka siłę i odwagę by zacząć samodzielnie chodzić. – Moje nogi naprawiły się! Ja chodzę!- wołała– Mówiłam, że ci pomogę. Ale nie mów nikomu o tym. Wiesz to tajemnica.– Dobrze. Nikomu nie powiem. Dziękuje pani- powiedziała dziewczynka – Ale muszę już iść. Bardzo chce mi się chodzić.– Powodzenia i dużo chodzenia – zawołała za nią pani była najszczęśliwsza na świecie. Samodzielnie doszła do boiska , gdzie chłopcy grali w piłkę. Tym razem był wśród nich Oskar. Buty widziały go i chętnie pokopałyby piłkę, ale niestety nie mogły. Teraz były potrzebne komu innemu. Oskar natomiast nadal martwił się martwił o swoją tajemnicę. Nie miał pojęcia, że jego magiczne buty są tak blisko. Od dawna nie grał i kłamał kolegów, że boli go ząb czy brzuch. W końcu nie mógł już nic wymyślić.– Trudno, znów będę najsłabszym graczem, ale przynajmniej będę na boisko w zwykłych trampach i zaczął grać. Okazało się, że nic się nie zmieniło. Gdy tylko kopnął piłkę to trafiała do bramki. Oskar nadal był świetny. Nie potrzebował już magicznych butów, żeby dobrze grać. Był bardzo szczęśliwy. Dzięki wyjątkowym butom nauczył się celnie kopać i szybko biegać. Te umiejętności zostały w nim i mógł to robić w każdych przez chwile z zazdrością obserwowała chłopców. Magiczne buty patrzyły tylko na Oskara. Były z niego dumne i radośnie się wyginały. Laura poczuła, że wkrótce dzięki nowym butom też będzie mogła grać w piłkę. Musiała jednak już wracać, gdyż była mówiona z mamą. Postanowiła zrobić jej niespodziankę. Usiadła na ławce. Gdy ją zobaczyła wstała i uważnie ale bez kul poszła w jej kierunku.– Lauruniu!Ty sama chodzisz!– Tak mamo. To magia – Jestem zdrowa.– Widzę córeczko. Uwierzyłaś i to pomogło. Bardzo cię kocham i jestem z ciebie dumna – nie przyznała się do zamiany butów. Nie mogła, bo obiecała to Pieskowej babci, a poza tym sama nie wiedziała, czy to prawda. Czasem dużo marzyła i potrafiła wyobrażać sobie różne rzeczy. Kiedy patrzyła na swoje baleriny to wyglądały tak samo jak zawsze. – Chyba rzeczywiście sama wyzdrowiałam? – pomyślała.– W tym czasie Pieskowa babcia w za małych balerinach Laury wciąż biegała po parku. Nic się nie zmieniło. Nadal miała mnóstwo energii i czuła się wspaniale. Magiczne buty bardzo poprawiły jej kondycję i wiarę w swoje możliwości, więc już ich nie 5 Latające butyLaura z każdym dniem chodziła coraz lepiej. Jej nogi stały się silne, a dobry nastrój i szczęście pomagało w leczeniu. Wkrótce umiała nie tylko chodzić, ale też biegać i skakać. Była najszczęśliwsza na świecie. Dziewczynka wreszcie mogła robić wszystko to, co inne dzieci. Wciąż miała nowe pomysły i próbowała różnych razu wybrała się z rodzicami do parku rozrywki. Nie takiego dla małych dzieci, ale do największego z możliwych. Cieszyła się na widok ogromnych pędzących rollerkasterów. Musiała spróbować przejażdżki niemal na każdym z nich. Co to było za uczucie, kiedy zjeżdżała pędem z wysoka. Zupełnie jakby latała. Czuła się jak we śnie. Buty na jej nogach też były zachwycone. Baleriny nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczały. Nagle jednak wydarzyło się coś nieprzewidzianego. Zafascynowana Laura nie czuła jak pod wpływem pędu na szczycie roolerkastera balerinki zsuwają się jej z nóg. Najpierw jeden but, a po chwili drugi zaczęły spadać w dół. Leciały unoszone wiatrem, kręciły się i wirowały. Zupełnie jak spadochroniarze skaczący z samolotów. Śmiały się i piszczały z zachwytu. Wkrótce spotkały w powietrzu więcej wolnych latających butów. Były tam klapki, skórzane sandały oraz inne baleriny. Wszystkie wirowały, aż w końcu wpadły w wysoką nie koszoną trawę pod rollerkasterem. Na szczęście upadek nie uszkodził balerin Laury, ani żadnych innych butów. Gdy rollerkaster wyhamował pan z obsługi wszedł w zarośla i zbierał pogubione buty. Pracownicy przyzwyczaili się, że po każdej przejażdżce ktoś z pasażerów wysiada boso i muszą szukać ich butów. Laura ucieszyła się kiedy odzyskała swoje baleriny i podążyła na kolejną atrakcję. Buty też były bardzo zadowolone, bo nie spodziewały się takich przeżyć tego nastała jesień i mama Laury kupiła jej cieplejsze buty. Na szczęście Laura nie potrzebowała już tych magicznych. Była całkiem zdrowa i potrafiła chodzić w każdych butach. Mama Laury postanowiła oddać całkiem dobre baleriny córce sąsiadki Dominice. Magiczne baleriny z żalem pożegnały Laurę, ale miały nadzieję że z nową właścicielką też będą szczęśliwe. Dominika ucieszyła się z podarowanych butów i zabrała je do szkoły jako zmienne. Nie znała ich tajemnicy, ale od pierwszego dnia poczuła, że są jakieś dziwne. W szkole nie umiała usiedzieć w ławce. Buty nudziły się ,więc robiły wszystko żeby zachęcić dziewczynkę do ruchu. Smyrały i łaskotały ją w stopy. Dominika nie potrafiła skupić się na lekcjach, gdyż trudno było to wytrzymać. Obawiając się gorszego łaskotania siedziała nawet na przerwach. Nie domyśliła się że butom potrzebny jest ruch. Męczyła się ona i baleriny. W końcu lekcje skończyły się i dziewczynka ubrała inne buty, a baleriny zamknęła w szkolnej szafce. Uwięzione w szkole były strasznie smutne i miały nadzieje, że następnego dnia będzie lepiej. Niestety nic się nie zmieniło. Tak jak poprzedniego dnia przesiedziały wszystkie lekcje i przerwy. Podobnie mijały też kolejne dni. W końcu buty nie wytrzymały. Z powodu smutku, nudy i złego humoru niespodziewanie zmieniły swój kształt. Kiedy rano Dominika otwarła szafkę zobaczyła w niej strasznie dziwaczne i śmieszne buty zupełnie jak od klauna.– Uhhh – krzyknęła – Co to jest?– Hahaha – usłyszała za plecami – Ale buciory! Hahaah! – śmiał się na cały głos piegowaty Marek, uznawany za największego łobuza w stała jak zamurowana. Myślała, że to jego jego sprawka. Widocznie zrobił jej kawał.– Zabieraj te buty – wykrzyknęła i rzuciła w jego stronę.– Dobra jasne. Hahaha – zawołał Marek – Ale ubaw!Wybiegł z koszmarnymi buciorami na boisko gdzie jego koledzy właśnie puszczali latawiec.– Patrzcie co mam. To buciory Dominiki. Hahaha. Dała mi je właśnie.– Pokaż, ale śmieszne – powiedział Igor– Słuchajcie przywiążmy je do latawca. Zobaczymy czy poleca w górę? Ale się wszyscy od razu spodobał się ten pomysł. Po chwili magiczne buty przywiązane do czerwonego latawca unosiły się pomału w górę. Początkowo latawiec chwiał się z dodatkowym ciężarem i nie mógł wznieść się wyżej, lecz wkrótce mocniej zawiało. Igor trzymający sznurek nie spodziewał się, że latawiec nagle wystrzeli w górę wyrywając mu jego koniec z dłoni.– Łapać latawiec!- wykrzyknął Marek, jednak na to nie było już szans. Wiatr uniósł go razem z dziwnymi butami wysoko ponad czubki drzew i pognał w kierunku centrum miasta– Ty gapo! – krzyczał wściekły Marek na Igora – jak mogłeś wypuścić sznurek. Miałem jeszcze tyle pomysłów co zrobić z tymi butami, a teraz wszystko przepadło. Buty natomiast były zachwycone. Nie spodziewały się, że znów będą latać. Było inaczej niż kiedy, spadały z rollerkastera. Wtedy pędziły z góry na ziemię, a teraz unosiły się w górze lekko i spokojnie jak paralotniarze albo puszki dmuchawców. Z góry patrzały na miasto i szczęśliwe śmiały się do siebie. Buty nie wiedziały co je teraz czeka? Gdzie wylądują i do kogo trafią tym razem? Czy będą dużo chodzić, czy może grać w piłkę lub biegać?. Miały wielkie nadzieje, że trafią w dobre miejsce. Niespodziewanie zauważyły znajomy budynek z białym szyldem przy drzwiach. Był to zakład szewski pana – zawołały do siebie – Jesteśmy w domu. Szarpnęły jednocześnie latawcem by zniżyć lot. Potrafiły już dobrze nim sterować i chciały wylądować przy drzwiach szewca. Podskoczyły i latawiec zaczął delikatnie opadać w wybrane miejsce. Wkrótce leżały pod jego drzwiami. Gdy Alfred wyszedł od razu zauważył czerwony latawiec. Podniósł go i zobaczył przywiązane do niego dziwaczne buty.– A niech mnie! Ja chyba śnię – zawołał – Moje wyjątkowe buty! To jakiś cud albo magia. Same mnie odnalazły i buty bardzo cieszyły się, że niespodziewanie odnalazły Alfreda. Chciały mu odpowiedzieć: – Tak wróciłyśmy – lecz niestety nie mogły. Starały się dać mu jakiś znak, że są szczęśliwe. Wyprężały brązowe, błyszczące czubki zupełnie jakby się cieszył się, że je odzyskał. Postanowił je odnowić, a następnie schować gdyby ich właściciel wrócił. Wiedział jaką mają moc, więc wolał ich pilnować, aby nie zostały znów 6 Trzy moce butówMijały tygodnie, a naprawione niezwykłe buty leżały w pudełku. Były smutne i nieszczęśliwe. Po wszystkich swoich przygodach, nie chciały bezczynnie czekać. Najgorsze było to, że nie wiedziały, czy ktoś w ogóle po nie przyjdzie. Martwiły się co będzie dalej? Na szczęście wreszcie coś się wydarzyło. Do zakładu szewca przyszedł pewien chłopiec. Mama przysłała go po odbiór butów z naprawy.– Dzień dobry – przywitał się chłopiec zamykając za sobą drzwi – Przyszedłem po buty z teatru. Wie pan, po te na przedstawienie.– Dzień dobry – odpowiedział schowany na zapleczu szewc – Niestety jestem bardzo zajęty i nie mogę teraz podejść. Weź je proszę. Są gotowe. Leżą w pudełku na półce przy drzwiach.– Dobrze – odpowiedział chłopiec i podszedł do półki, na której stały dwa pudła. Otworzył pierwsze i zobaczył dziwaczne brązowe buty pasujące do teatru. Zabrał pudło, pożegnał szewca dziękując mu głośno i wybiegł z zakładu.– Do widzenie – odpowiedział mu Alfred nie podejrzewając kłopotów. Za to magiczne buty podskakiwały z radości obijając się o boki pudełka.– Będziemy grać w przedstawieniu. W teatrze. Hurra! – wołały do dotarły na miejsce. Chłopak podał pudło mamie, która była kostiumografem, a ona aktorce..– Co to za paskudne buty – krzyczała w szatni Klementyna. Jak ja będę wyglądać? Ohyda. Kto zrobił dla mnie takie dziwaczne buty? – Aktorka już zamierzała iść na skargę do kostiumografa kiedy nagle reżyser wezwał ja na scenę.– Robimy próbę – zarządził – Musisz dużo ćwiczyć, bo niedługo przedstawienie. w dziwacznych butach zaczęła tańczyć. Najpierw trochę niepewnie, nawet niezdarnie lecz z każdą chwilą coraz lepiej. Magiczne buty nigdy do tej pory nie tańczyły, ale były tym zachwycone. Nie spodziewały się czegoś tak fajnego. Radośnie podskakiwały, wykręcały wymyśle piruety a nawet salta. Reżyser podziwiał Klementynę. Do tej pory tańczyła fatalnie. Choć marzyła o wielkiej karierze to na scenie ruszała się powoli i niezgrabnie. Nic nie zapowiadało takiej przemiany.– Dziewczyno! Kiedy ty się tego nauczyłaś? – pytał – Zaskoczyłaś mnie!– Zawsze mówiłam, że mam talent, tylko pan tego nie dostrzegał – odpowiedziała zarozumiale aktorka – Powinnam dostać główną rolę. Chcę być gwiazdą!– Tańcz tak dalej, a zostaniesz – odpowiedział próbie dumna Klementyna przechwalała się w szatni przed innymi aktorkami:– Mam talent! Wiedziałam o tym od zawsze. Tańczę najlepiej z was – Zdjęła swój strój, a potem cisnęła w kąt buty – Są ohydne – powiedziała – Jutro karzę je buty jeszcze nigdy nie czuły się tak obrażone. Słyszały już że są dziwaczne i staromodne ale nie ohydne. Po tym jak starały się pięknie tańczyć liczyły na jakieś miłe słowa. Cóż jednak miały zrobić? Pokochały taniec i chciały zostać w teatrze. Miały nadzieję, że następnego dnia Klementyna doceni je i jeszcze będą z nią szczęśliwe. Niestety okazało się, że zarozumiała aktorka nie lubi ich i nie ma pojęcia o ich mocy. Uważała, że jest wyjątkowo uzdolniona. Chciała nawet zmienić buty na inne. Na szczęście reżyser nie zgodził się. Magiczne buty cieszyły się, że przynajmniej on je docenia, więc na próbach tańczyły najlepiej jak mogły. Dzięki nim Klementyna dostała w końcu główną rolę w przedstawieniu. Była bardzo pewna swego talentu. Do premiery został jeden dzień. W tym czasie szewc Alfred zorientował się, że pomylono kartony z butami. Postanowił udać się do teatru, aby dostarczyć właściwe buty a odebrać swoje.– Dzień dobry – przywitał reżysera kończącego ostatnia próbę – Przepraszam, ale muszę wyjaśnić panu pewną pomyłkę. Jestem szewcem i niechcący oddałem niewłaściwe buty. Chciałbym odzyskać moje takie nieco dziwaczne i przyniosłem właściwe. Oto one – podał mu zwykłe lakierki.– Szkoda – powiedział reżyser – Zauważyłem, że jedna z aktorek ma dziwne buty, ale podobały mi się. Myślałem, że to część kostiumu. Może moglibyśmy zostawić je w teatrze? – spytał– O nie! Niestety – odmówił szewc – Muszę je odzyskać, gdyż nie należą do mnie. Spodziewam się że ich właściciel po nie wróci. Rozumie pan.– Oczywiście – powiedział reżyser. Zaraz je panu oddam. Przy okazji zapraszam na nasze przedstawienie. Jutro jest premiera. Mam jeden wolny bilet i zastanawiałem się właśnie komu go podarować. Proszę go przyjąć i przyjść jutro.– Wspaniale – ucieszył się szewc – Na pewno z dziwacznymi butami wrócił do zakładu. Odetchnął z ulgą, że je odzyskał. Bał się, że znowu przepadły. Był szczęśliwy, lecz buty smuciły się. Chciały wystąpić w przedstawieniu. Tyle ćwiczyły i uwielbiały to. Zastanawiały się, czy zarozumiała Klementyna czegoś się od nich następnego dnia Alfred wystrojony w najlepszy garnitur udał się do teatru. Było tam mnóstwo gości. Wszyscy czekali na zapowiadane od dawna przedstawienie. Tańczyć miała nowa gwiazda Klementyna. Wreszcie zaczęło się. Na początek zaplanowano występ śpiewaków, a potem gwiazdę wieczoru. Klementyna w nowych butach wybiegła na scenę. Niespodziewanie potknęła się i upadała. Szybko wstała próbując tańczyć. Niestety nie umiała. Podskakiwała niezdarnie i obracała się w kółko. Widzowie gwizdali i śmiali się.– To chyba jakiś żart – zawołał ktoś z widowni.– Zabierzcie ta niezdarę– Oddajcie nam pieniądze za bilety! – wołali robiła co mogła lecz każdy jej ruch był coraz gorszy. Nie rozumiała co się stało? Jeszcze wczoraj miała wielki talent, a teraz nagle znikł. Jak to możliwe? Owszem nie przykładała się do ćwiczeń, ale po co skoro tańczyła wygwizdali zarozumiałą aktorkę i wyszli z teatru. Nikt nie wiedział dlaczego zepsuto to przedstawienie?Czemu aktorka nie umiała tańczyć? Jedynie szewc Alfred domyślał się co się stało. Klementyna tańczyła wcześniej w magicznych butach, jednak niczego się od nich nie nauczyła. Buty nie dały jej prawdziwych umiejętności, bo na nie nigdy nie zasługiwała. Była złośliwa, niemiła i leniwa. Dzięki nim mogła stać się wielką tancerką, ale była zbyt zarozumiała. W szatni teatru płakała i przepraszała wszystkich za swój nieudany występ. Przyznała, że była zbyt pewna siebie i nie pracowała nad umiejętnościami. Zrozumiała, że będzie musiała dużo ćwiczyć jeśli nadal pragnie zostać gwiazdą. Nic nie przyjdzie samo bez wysiłku nawet jeśli ma się magiczne buty. Trzeba samemu wziąć się do kilka dni i ktoś niespodziewanie przyszedł do zakładu szewskiego. Ubrany był elegancko, ale jakoś staromodnie.– Dzień dobry – przywitał się uprzejmie – Przyszedłem odebrać moje nie wierzył własnym oczom. Stał przed nim właściciel dziwacznych butów.– Czy udało się je naprawić?- spytał nieznajomy.– Tak oczywiście. Czekają na pana – odpowiedział Alfred i poszedł po nie na zaplecze.– O to doskonale, że czekają na mnie. Powiem panu, że zastanawiałem się, czy wytrzymają tak długo w pudełku.– Nie rozumiem? – zdziwił się szewc– No tak przecież nie wyjaśniłem panu, że to nie są zwyczajne buty. Są magiczne, a ja jestem czarodziejem. Za pomocą trzech pierścieni dałem im trzy moce. Jeden sprawił, że potrafią się zmieniać, drugi że mogą zmieniać ludzi, a trzeci dał im moc rozwagi ,aby dobrze wykorzystywały swoje umiejętności.– To niesamowite co pan mówi – powiedział szewc – Przepraszam, ale nie wiedziałem że są czarodzieje, a buty mogą być magiczne.– Niestety jest nas niewielu. Lecz można spotkać czarodzieja w każdym zwykłym miejscu.– Rozumiem, ale dlaczego zaczarował pan te buty?– Zaczarowałem je aby pomagały tym którzy na to zasługują, karały tych którzy coś przewinili i dawały nauczki tym którzy powinni coś w sobie zmienić. Zawiodłem się, że nic nie zrobiły przez tak długi czas.– Oj tego nie powiedziałem – uśmiechnął się Dla mnie zrobiły bardzo dużo. Dla mojego wnuka również. Myślę, że sporo też działo się kiedy je straciłem.– Doprawdy pomogły panu to cudownie. Właśnie na to liczyłem. Bardzo się cieszę. I mówi pan że zginęły, a jednak ma je pan. Jak to się stało?– Same do mnie wróciły – odpowiedział z dumą szewc.– To wspaniale polubiły pana. Mam Alfredzie prośbę: Przypomniało mi się właśnie, że bardzo się śpieszę. Przechowaj te buty, bo nie mogę ich teraz zabrać. Wrócę po nie za jakiś bajki jest Iwona Kałuża. Więcej bajek na stronie

bajka o burzy do czytania